„Nie będziesz cudzołożył” (Wj 20,14; Pwt 5,18).
Czym jest cudzołóstwo?
Wydawałoby się, że przykazanie dość jasno definiuje grzeszne zachowania, których należy się wystrzegać.
Przejdźmy jednak do definicji.
Cudzołóstwo, czyli zdrada małżeńska, oznacza akt współżycia płciowego osób, z których przynajmniej jedna jest związana małżeństwem z inną osobą. Nie należy mylić cudzołóstwa z nierządem, rozumianym jako akt seksualny osób, z których żadna nie jest związana małżeństwem.
W Starym Testamencie termin ten dotyczył zdrady małżeńskiej – wyłącznie ze strony kobiety zamężnej (zaręczonej). Cudzołóstwa można było zatem dopuścić się tylko wobec męża, a nie wobec żony. Uważano je za jeden z najcięższych występków, który należało karać śmiercią obu stron: „Jeśli się znajdzie człowieka śpiącego z kobietą zamężną, oboje umrą” (Pwt 22,22). Z drugiej strony, nie ma w Biblii choćby jednego przykładu ukamienowania cudzołożników. Kara śmierci pozostawała w sferze gróźb. Groźba ta istniała aż do czasów Ewangelii, o czym świadczy relacja o kobiecie cudzołożnej, przyprowadzonej do Jezusa, aby Ten wydał na nią wyrok śmierci. Ale i tym razem cudzołożnicy nie ukamienowano: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień” (J 8,7). Tak skomentował Jezus przepis Prawa Mojżeszowego.
W czasach Nowego Testamentu definicja cudzołóstwa miała szerszy zasięg. Nastąpiło swego rodzaju równouprawnienie: według nauczania Jezusa także i męża należało uważać za winnego cudzołóstwa wobec swej żony: „Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo, i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Łk 16,18).
Cudzołóstwo jest nie tylko występkiem wobec bliźniego, ale również symbolem niewierności ludu względem Boga, co bardzo mocno wybrzmiewa u Ozeasza w historii małżeństwa proroka: „Matka ich bowiem uprawiała nierząd, okryła się hańbą ta, co je poczęła; mówiła bowiem: «Pobiegnę za swymi kochankami, co chleb mi dają i wodę, wełnę, len, oliwę i napój»” (Oz 2,7). Bóg jednak każe Ozeaszowi przyjąć niewierną żonę: „«Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską! Tak miłuje Jahwe synów Izraela (…)»” (Oz 3,1).
Przykazanie zakazujące stosunków pozamałżeńskich Jezus Chrystus znacznie rozszerza i obejmuje nim nie tylko sferę cielesną, ale również duchową. Niewierność zaczyna się w głowie. Ktoś powiedział: „Nie chcesz zmoknąć? Nie wychodź na deszcz. Jeśli wyjdziesz, jest prawie pewne, że suchy nie wrócisz”. Nie dziw się więc, że jeśli folgujesz swojej fantazji, nie powściągasz oczu i serca – w głowie twej może zrodzić się zdrada małżeńska.
Otoczenie, w którym się obracamy, atmosfera, w której żyjemy, to wszystko ma znaczenie i wpływa na nasze zachowania, postawy. Z czasem zmienia się nasze widzenie rzeczywistości. Całkowicie oprzeć się tym wpływom to rzecz raczej niemożliwa. Ten wpływ jest bardzo podstępny. Niemal nie zauważamy, jak powoli zmieniamy się – na gorsze… aż zło staje się dla nas normą. Cudzołóstwo – „skokiem w bok”, przygodą, zapomnieniem się… Co zrobić, skoro cudza żona bardziej mi się podoba niż moja. Przyda się odmiana, choćby na krótką chwilę – na noc, na tydzień, miesiąc, rok.
„Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27). Zwykle zaczyna się niewinnie. Nawet na myśl mi nie przychodzi, by zdradzić żonę. Po prostu podoba mi się koleżanka z pracy. Z przyjemnością spoglądam na nią. Szukam okazji
do spotkań i rozmowy. A kiedy już do nich dochodzi, jestem w siódmym niebie. Z czasem pozwalam sobie na dwuznaczne aluzje, czułe słówka. Niby nic takiego. Do czasu, kiedy pojawi się okazja do czegoś więcej.
Czasem pojawia się stwierdzenie: „Nie zdradzam, ja tylko…”. Właśnie, to „tylko”, jeśli nadarzy się okazja, nieuchronnie prowadzi do grzechu. Więcej, już jest grzechem w mojej głowie: w sercu, myślach, marzeniach. Zło już się zalęgło, zakiełkowało. Teraz chwast będzie wyrastać – jak kąkol w przypowieści Jezusa. Kto go zasiał? W Ewangelii jest mowa o nieprzyjaznym człowieku. W naszym życiu najczęściej siewcą jesteśmy my sami – nasze oczy, nasze myśli, nasze pragnienia. I często już one same są cudzołóstwem „w nadziei”, kiedy pojawi się okazja. Ale już teraz – w sercu, myślach, marzeniach – zło już się dokonało.
Chrześcijanin to uczeń Chrystusa. Człowiek czysty. Ma czyste oczy, myśli i ręce. Tą czystością chrześcijanie sprawiają, że świat staje się lepszy, że są przykładem dla innych: dla cudzołożników, którzy za nic mają wierność wobec męża, żony, chrześcijańskich wartości, Kościoła, Ojczyzny, narodu. Tak, narodu także. Cudzołóstwem jest także zdradzanie swojej Matki, Ojczyzny. Uczeń Chrystusa jest nie z tego świata. Nie jest „nowoczesny”. Gdyby był z tego świata, świat by go hołubił, kochał jak swego.
Z niewinnego spojrzenia, spotkania, rozmowy, niewinnych słówek dochodzi do czynów. Dochodzi nie tylko do cudzołóstwa. Dochodzi często do rozwodu, który jednym zdaniem podsumowują przekupki na targu: „A takie dobre było to małżeństwo!”. Dla ucznia Chrystusa rozwód nie wchodzi w rachubę.
To właśnie te okazje: spojrzenia w drugą stronę, dotyk cudzej ręki odwodzą nasze oczy od tej, której obiecaliśmy patrzeć w jedną stronę; odwodzą nasze ręce od dłoni ciepłej, kochanej żony.
Gdyby wcześniej nasze oko czy ręka nie dały powodu do grzechu, nie byłoby rozwodu, dramatu dzieci. To one stały się wyborem – złym wyborem – życiowej alternatywy. Gdy pojawia się alternatywa, następuje pewne usztywnienie we wzajemnych relacjach z mężem, żoną. A potem pojawi się pomysł. Projekt. Projekcja nowego związku. Następny krok to spalenie za sobą mostów. Odejście z domu i wejście do cudzej posiadłości, i związek z nie swoją żoną, z nie swoim mężem. Tak zwykle kończy się nieokiełznanie oczu, niepowściąganie rąk…
Cudzołóstwo stanowi fundamentalną zdradę miłości, złamanie zawartego przed Bogiem przymierza i niesprawiedliwość wyrządzoną bliźniemu. W cudzołóstwie nie chodzi o literę (prawo, przykazanie), lecz o ducha. Litera zabija, duch ożywia (2 Kor 3,6). Przekroczenie przykazania: Nie cudzołóż ma, jak widać, dalekosiężne skutki, choć przyczyny bywają prozaiczne, niewinne. Perspektywa zaś wierności małżeńskiej – wieczna.
Pewnego razu uczony w Prawie zapytał Jezusa, jak ma postępować, by otrzymać życie wieczne – i sam sobie odpowiedział,
że ma kochać Boga i bliźniego – zachowywać przykazanie miłości, które mieści w sobie cały Dekalog. Jezus odpowiedział: „To czyń, a będziesz żył” (Łk 10,28).
Nie cudzołóż, a będziesz żył. ■