Podziękowania Najświętszej Maryi Pannie, św. Maksymilianowi i naszym świętym Orędownikom
Podziękowanie Matce Bożej za cud uzdrowienia. W 1992 roku zachorowałam na ciężką grypę z powikłaniami: zapalenie oskrzeli i płuc. Cały ten okres leżałam
w domu. Leczył mnie lekarz z ośrodka zdrowia. Kiedy wydawało się, że jest już dobrze, stan zdrowia gwałtownie się pogorszył i odwieziono mnie do szpitala w Limanowej. Po badaniach lekarze stwierdzili, że mam zapalenie mięśnia sercowego i zastosowali odpowiednie leczenie. Stan pogarszał się z dnia na dzień mimo intensywnego leczenia. Po przeprowadzonej przez lekarzy konsultacji skierowano mnie do Kliniki Kardiologicznej w Krakowie.
Stan mój był bardzo ciężki, wprost beznadziejny. Lekarz przyjmujący mnie nie dawał rodzinie żadnej nadziei, ponieważ do tego wszystkiego doszła jeszcze straszna biegunka. Leżałam na oddziale intensywnej terapii, gdzie lekarze robili wszystko, co tylko było w ich mocy, ale niestety wykryli zatory w płucach, zapalenie żył i sepsę jelit. Byłam już w stanie krytycznym. Wtedy lekarz prowadzący powiedział rodzinie, że nie mam szans na przeżycie, ale mimo to skieruje mnie do Kliniki Chorób Zakaźnych w Krakowie
i dodał: „Reszta w ręku Boga”.
W tym samym dniu moja rodzina udała się z prośbą do sióstr prezentek (moja siostra jest członkiem Zgromadzenia), prosząc o modlitwę przed cudownym obrazem Matki Bożej Świętojańskiej, by uproszono dla mnie cud uzdrowienia. Następnego dnia jedna z sióstr prezentek przyniosła mi do kliniki cudowną wodę i podała przez pielęgniarkę, gdyż na oddział nie wolno było nikomu wchodzić oprócz personelu. Powiedziała mi, że tę wodę podgrzała i pomogła mi ją wypić.
Gdy przebudziłam się po raz pierwszy od kilku dni, poczułam swoje ciało. Od tej chwili czułam, że powracam do życia, czego bardzo pragnęłam. Chciałam dziękować Bogu i Jego Matce Najświętszej, ale nie umiałam pozbierać myśli, bo w mojej głowie panowała pustka. Mijały dni, a ja, wracając do zdrowia, uczyłam się na nowo siadać, chodzić i wielu innych prostych, wydawałoby się, czynności. Tak było przez miesiąc. Nadszedł wreszcie dzień, gdy lekarz powiedział mi, że będę mogła wrócić do domu. Byłam bardzo szczęśliwa, że będę znów z rodziną, ale równocześ-
nie bałam się, nie wiedząc, co mnie czeka po dotychczasowych przeżyciach.
W dniu wypisu ze szpitala wraz z rodziną chciałam podziękować lekarzom za tyle trudu i wysiłku w ratowaniu mego życia, ale otrzymałam taką odpowiedź: „To nie nam należy dziękować, że Pani żyje. Jest to po prostu cud”. Z taką świadomością żyję już 30 lat i chciałabym to publicznie wyznać. Dziękowałam, dziękuję
i nadal będę dziękować Matce Bożej Świętojańskiej za przywrócenie mi daru życia.
ZOFIA
Szczęść Boże! Pragnę na łamach „Rycerza Niepokalanej” podzielić się świadectwem, jak Matka Boża poprowadziła mnie przez trudne doświadczenie choroby nowotworowej. W czerwcu 2021 roku wypadała nasza 7. rocznica ślubu i zrodziło się w sercu takie, niezrozumiałe dla mnie wówczas, pragnienie, że chcę mieć na tę okazję Cudowny Medalik, ale w dodatku ze złota! Nie stać nas było wtedy na kupno Medalika i łańcuszka w złocie. Jednak pragnienie Medalika było tak mocne, że podjęłam kroki, aby go zakupić. Okazało się
u jubilera, iż kierowniczką sklepu jest mama sąsiadki, która dała na komplet suty rabat! Było to tak niesamowite, że wiedziałam, iż to prezent od Maryi! Tak więc na 7. rocznicę ślubu miałam Cudowny Medalik na szyi.
Jak się niedługo okazało, Matka Boża od Cudownego Medalika szykowała mnie i moją rodzinę na trudne doświadczenie,
z którym mieliśmy się zmierzyć, ale jednocześnie świadczę o Jej niesamowitej opiece, ochronie i pomocy! Otóż pod koniec tego samego roku, podczas rutynowych badań otrzymałam diagnozę, która ścięła mnie i mego męża z nóg: mocno złośliwy nowotwór piersi z przerzutem do węzła pachowego. Początkowo byłam załamana, płakałam, mamy córeczkę do wychowania, modliłam się o cud, ale też zaczęłam leczenie.
Leczenie było ciężkie, składało się z wielu chemii i prawie dwóch lat walki o powrót do zdrowia. Podczas leczenia Cudowny Medalik i świadomość tego, że jest przy mnie Maryja, dodawało mi nieocenionej siły i otuchy. Wiedziałam i czułam, że Maryja była przy mnie, inaczej nie wiem, jak to by się potoczyło… Przeszłam ciężkie leczenie, wróciłam do pracy. Ufam i wierzę całym sercem, że zostałam uzdrowiona!!! A Matka Boża wciąż czuwa nade mną i moją rodziną.
Miałam sporo „szczęścia”, a mówiąc językiem wiary: łaski, że w porę poszłam do lekarza, bo przy tej agresywności nowotworu liczył się czas. Poczytuję to jako opiekę Matki Bożej. Wiem też, że byłam dzieckiem zawierzonym Maryi przez moją kochaną mamę.
Piszę to świadectwo w 47. rocznicę mojego chrztu świętego i jestem bardzo poruszona dobrocią niebieskiej Pani.
Matko Boża, wciąż pokornie proszę o zdrowie dla mnie i opiekę nad moją rodziną, mężem i córeczką Hanią. Matko Boża, z całego serca Ci dziękuję.
TWOJA CZCICIELKA BARBARA
Maryjo… dziękuję! Z całego serca pragnę Ci podziękować za wielką łaskę, jaką dzięki Tobie otrzymałam. Dziękuję, o Matko, za łaskę zdrowia dla mojej córki, za dobry, wymodlony wynik biopsji i za dobre wyniki! Maryjo, Ty wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna!
JOANNA
Matko Niepokalana! Dziękujemy Ci za uzdrowienie z choroby naszego wnuczka, dwuletniego Dominika. Wnuczek spędził w szpitalu prawie dwa tygodnie i lekarze nie mogli odkryć przyczyny jego gorączki, która przez cały czas wynosiła około 40°C. Miał on po kolei kilka różnych zapaleń w obrębie dróg oddechowych. Będąc tak małym dzieckiem, nie umiał wyrazić swojego cierpienia i było to dla nas wszystkich źródłem bólu i strachu. Wraz z żoną zaczęliśmy modlić się Koronką do św. Ekspedyta o uzdrowienie Dominika.
Wtedy przyszła sobota (16 grudnia), dzień naszej ukochanej Niepokalanej Matki Bożej. W szpitalu lekarze czekali na powrót temperatury, by móc wykonać kolejne badanie i… czekali na próżno;
w tym maryjnym dniu temperatura opuściła Dominika i w następnych dniach nastąpiła szybka poprawa. Wierzymy gorąco, że to Maryja w swoim sobotnim dniu wyprosiła łaskę zdrowia dla małego Dominika. Prosimy Cię, Mamusiu, o dalszą opiekę dla naszej rodziny i o specjalne łaski dla rodziców Dominika.
DZIADKOWIE Z WARSZAWY – GRZEGORZ I MAŁGORZATA
Dobremu Bogu za przyczyną Matki Bożej Niepokalanej, Świętych: Józefa, Rity i Jana Pawła II dziękujemy, że teściowa nie musiała iść do ZOL-u (domu opieki). Dziękujemy za ten cud. Po ludzku było to niemożliwe, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Dziękujemy też za pomoc w przeprowadzeniu remontu łazienki, w kupnie samochodu i za wiele jeszcze innych cudów,
które są Twoim dziełem, Mateńko Najświętsza. Dziękujemy nawet za wszystkie krzyżyki, które nam dajesz, bo i one są potrzebne, i za wszystko, czym nas obdarzasz, bo Ty wiesz, co nam potrzebne. Prosimy o dalszą opiekę nad rodziną. Bądź nam Matką na ścieżkach naszego życia, prowadź i prostuj te ścieżki, gdy zbłądzimy.
RYCERKA EWA
Szczęść Boże. „Rycerza Niepokalanej” czytam od ponad 40 lat. Pragnę podziękować NMP Niepokalanej za łaski otrzymane od Pana Jezusa za Jej wstawiennictwem. Za uzdrowienie córki, która, jak stwierdził lekarz, została cudownie uzdrowiona, oraz za wiele innych łask, jakimi zostałam obdarzona przez całe życie wraz z moją rodziną. Dziękuję też św. Józefowi, Słudze Bożemu o. Wenantemu Katarzyńcowi i wielu innym Świętym, do których się modliłam o sprzedaż domu – dzięki modlitwie i pomocy Bożej dom został sprzedany w ciągu roku. Matko Boża Niepokalana, wraz ze św. Ojcem Maksymilianem i innymi Świętymi czuwaj nad moją rodziną, nad wnukami i wypraszaj zdrowie, siły, miłość na dalsze lata życia.
Za wszystkie smutki i radości – Bogu niech będą dzięki!
IRENA Z RZESZOWA Z RODZINĄ ■