Opowieści z lasu. Odcinek IX
Opowieści z lasu” to cykl, którego bohaterem jest Abba Włodek. Miała starożytność swoich Ojców Pustyni, to czemuż nie moglibyśmy mieć naszego ojca lasu? Pustyń ci u nas niedostatek, ale lasów to i owszem, niemało. Kazaliśmy zamieszkać naszemu fikcyjnemu bohaterowi w lesie. A dokładniej w lesie niedaleko Konigórtka, co to niedaleko Rytla, co to między Chojnicami a Czerskiem położony. Włodek mieszka w leśnej chatce i nie zdradza ludziom – myślącym, że jest on pustelnikiem z prawdziwego zdarzenia – że tak naprawdę to pracuje jako tłumacz dla jednej z dużych firm wydawniczych. Przekonał się, że sama nazwa „pustelnik” dodaje jego słowom powagi. A że czasami udało mu się komuś pomóc, właśnie za słów pomocą, to się nie zdradza, nie zaprzecza, pozwala ludziskom wierzyć, że jest leśnym pustelnikiem. W dzisiejszym odcinku Abba Włodek śmiga do Funki, na urodziny proboszcza, ks. Jana Zwierzaka.
Rozważania będą krążyć, jak przystało na urodziny, wokół śmierci.
Jesień. W lesie liściastym – spektakl kolorów. W lesie iglastym – nieco już mniejszy. W okolicach Konigórtka las jest głównie iglasty, więc o feerii jesiennych barw nie ma co mówić, ale i tak jest ładnie. Abba Włodek wsiadł właśnie na rower. Sprawdził, czy działają światła, i ruszył w podróż w stronę Funki. Leśnymi drogami, powolutku, bez szaleństwa, można było dojechać do Funki w jakąś godzinkę, może z niewielkim dodatkiem, bo to niecałe 20 kilometrów. No chyba że podróżnika jakieś dzikie wiewiórki przestraszą albo stado dzików, to wtedy jest się nieco szybciej, bo prędkość automatycznie wzrasta.
Włodek bez zbędnych przygód dojechał do Funki, zaparkował rower przy plebanii, zajrzał na chwilę do kościółka, nisko pokłonił się św. Efremowi, co patronował parafii i na wchodzących do Bożego domu zerkał z wielkiej, przepięknej ikony, którą proboszcz z daleka, chyba z Grecji jakiejś ongiś przywiózł.
Pustelnik zapukał i wszedł do proboszczowskiej kuchni.
– Pokój temu domowi!
– I wszystkim, co do niego niespodziewanie wchodzą! – odpowiedział Proboszcz.
– Czy ja mogę krótko i zwięźle?
– Bardzo proszę.
– Najlepszego, Proboszczu, najlepszego!
Włodek błyskawicznie złożył życzenia,
a z plecaka wyjął wędzone pstrągi.
– A tak sobie pomyślałem, że nie wiadomo co na prezent, to po drodze wziąłem w Mylofie trochę pstrągów… Niech żyje Proboszcz!
Ks. Jan uśmiechnął się życzliwie.
– Idziemy do kuchni! Pokroimy pstrągi, pogadamy. Jeszcze chwila i powinni pojawić się inni.
Przy wejściu do kuchni Włodek pokłonił się Świętym, którzy patrzyli ze ścian proboszczowskiej siedziby: św. Marii Egipcjance, św. Marcie, św. Janowi Chrzcicielowi i innym…
– Kawę robimy. Taką normalną chcesz, jak dla chłopa, z dwóch pełnych łyżeczek?
– Jo… Niech będzie z dwóch.
Włodek rozejrzał się po kuchni. Urodzinowy sernik czekał grzecznie na stole. Włodek zeżarł oczami połowę blachy. Nie mógł się doczekać, kiedy pojawi się reszta i zacznie się konsumpcja.