Kolejny luty w naszym życiu. Dla wielu z nas to także kolejny raz, kiedy zatrzymujemy swoje myśli nad tematem choroby i cierpienia.
I choć każda pora roku jest do tego odpowiednia, to wspomnienie Matki Bożej z Lourdes oraz Światowy Dzień Chorego w naturalny sposób zachęcają do tego. W każdy rok wchodzimy
z nowym bagażem doświadczeń życiowych, trudności i radości, przeżyć i przemyśleń. Patrząc z perspektywy ostatniego roku, niewątpliwie był to dla wielu ludzi na całym świecie czas trudny,
obfitujący w całą gamę przeżyć i emocji, niestety także tych najgorszych.
Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 odbiła swoje piętno w pamięci i na kartach historii, pochłonęła wiele istnień ludzkich. Spowodowała, że świat się zatrzymał. Nabrał choć przez chwilę oddechu, złapał dystans do spraw drugorzędnych, zauważył najbliższych tuż obok siebie.
„Światowy Dzień Chorego”. Warto to podkreślić: chorego, a nie chorych. Już w samej nazwie tego dnia zawarta jest wskazówka, że trzeba w szeroki sposób wyrażać troskę o konkretną osobę, która choruje, cierpi, często zmaga się z wieloma przeciwnościami. Pochylić się nad szeroko rozumianą pomocą bliźniemu, i to w znaczeniu ewangelicznym, towarzyszyć mu, być z nim, zaradzać jego fizycznym, psychicznym i duchowym niedomaganiom – jest zadaniem każdego człowieka, wierzącego i nie, indywidualnie i instytucjonalnie. Cele wyznaczył św. Jan Paweł II w liście ustanawiającym Światowy Dzień Chorego. Warto je sobie przypomnieć i zauważyć, jak szeroko powinna być nastawiona nasza myśl i pomoc drugiemu człowiekowi.