Boleść trzecia: Zgubienie Jezusa w świątyni

Wydarzenia, które rozegrały się podczas dorocznej pielgrzymki Maryi, Józefa i Jezusa do świątyni jerozolimskiej, są dobrze znane, gdyż niejednokrotnie wspomina­ne są w Liturgii Kościoła (por. Łk 2,41-50). Są one
także na trwałe wpisane w naszą świadomość, gdyż doświadczenie, choćby chwilowe, zagubienia się dziecka, a potem poszukiwania go, jest dobrze znane rodzicom. Dzieci wybierają swoje drogi i wystarczy chwila, aby stracić je z oczu, a potem panicznie ich poszukiwać. Rozumiemy więc dobrze, czym było wydarzenie opisane w Ewangelii, tym bardziej że zagubiony Jezus był poszukiwany przez trzy dni. Nie został tylko na chwilę stracony z oczu. Spotkał się więc z mocnym wyrzutem ze strony Matki: „Synu, czemuś nam to uczynił?”. Ten matczyny wyrzut,
a zwłaszcza jego dalszy ciąg: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2,48). W przytoczonych zdaniach z Ewangelii znajdujemy jedno z nielicznych nawiązań do tego, co można by nazwać „psychologią” Maryi. Odsłaniają one głębię Jej duszy i Jej wrażliwości duchowej.
Wspomnienie „bólu serca”, o którym napisał św. Łukasz, pozwala nam najpierw i bardzo bezpośrednio stwierdzić, że nasze rozważania o boleściach Maryi nie są jakąś fantazją, nie są grą wyobraźni, która stara się wniknąć w doznania duchowe drugiego człowieka, ale są po prostu związane z faktami, które głęboko zapisały się w Jej duszy i przenikały Jej doświadczenia duchowe. Życie Maryi nie tylko nie było jakąś sielanką, jakimś spokojnym staniem na uboczu życia w zaciszu Nazaretu, ale było przeniknięte tym wszystkim, co tak bardzo ludzkie, przede wszystkim bólem i cierpieniem. Najczęściej, kontemplując postać i życie Maryi, do Jej cierpienia odnosimy się wspominając Jej obecność pod Krzyżem Chrystusa. Tymczasem, aby dzielnie stanąć pod Krzyżem Syna, przygotowywała się Ona przez całe życie, osiągając swoistą dojrzałość w cierpieniu. Jesteśmy więc stawiani przez Ewangelistę wobec ludzkich doświadczeń Maryi, które wpisują się w tajemnicę Zbawienia
i wskazują na Jej udział w tej wielkiej tajemnicy, zwracającej się do nas jako dar i wy­zwanie
duchowe. Ten udział Maryi w tajemnicy Zbawienia przez cierpienie ma niezwykłą
wymowę, ponieważ pokazuje nam potrzebę kształtowania także naszych serc w perspektywie akceptacji bólu i cierpienia, które są elementem czynnego udziału w tajemnicy Zbawienia. Warto o tym pamiętać, gdy dzisiaj stosunkowo mało mówimy o uczestniczeniu
w tajemnicy Zbawienia przez cierpienie, zabiegając jedynie o jego wyeliminowanie. Życie Chrystusa i Maryi prowadzi nas do wyraźnego uwzględnienia i przeżywania tego faktu
w perspektywie zbawienia. Ból serca musi być przez nas przyjęty i dojrzale przeżywany, gdyż ma on ścisły związek z dojrzałością duchową
i ze zbawieniem, do którego ona zbliża.
W tym miejscu trzeba także zwrócić uwagę, że „ból serca”, który wspomniał Ewangelista, był bólem matki. Patrząc na matki, które choćby na chwilę zagubiły swoje dziecko, możemy sobie wyobrazić, czym był i jak wielki był ból Matki szukającej swojego Dziecka przez trzy dni. Możemy sobie wyobrazić te bolesne smutkiem domysły, które rodziły się w Jej myślach. Możemy sobie wyobrazić to niespokojne bieganie po ulicach Jerozolimy w poszukiwaniu Jezusa. Nie będzie żadnym nadużyciem, jeśli w tym przypadku popatrzymy na matki, które szukają swoich zagubionych dzieci, gdy widzimy dotykające je przerażenie. Przez Maryję ból serca każdej matki został włączony w tajemnicę Zbawienia, a więc teraz w każdym wypadku, gdy jest łączony z wiarą, posiada wymiar zbawczy. Ból serca matki może przemawiać zwłaszcza do dzieci, skłaniając je skutecznie do posłuszeństwa rodzicom, jak stało się to w przypadku Jezusa, który „potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany” (Łk 2,51). ■

Ten i inne teksty czytaj dzięki prenumeracie

Zajrzyj do nas na FB