Drodzy Czytelnicy „Rycerza Niepokalanej”!

Drodzy Czytelnicy „Rycerza Niepokalanej”!

W trakcie różnych dyskusji czasami pada stwierdzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Sądzę, że to powiedzenie można zawrzeć również w takich słowach: to, co widzę, zależy od tego, co mam w sercu.
I tu znowu wrócę do opowieści z pieszej pielgrzymki do Częstochowy.
Pielgrzymkę rozpoczynamy Mszą świętą w kościele św. Anny w Warszawie. Chwilę później wyruszamy na szlak, którego pierwszy etap wiedzie przez ulice Warszawy. Niewątpliwie jest to trudny etap tak dla pielgrzymów, jak i dla mieszkańców Stolicy. My musimy na początku pokonać szybkim marszem 10-12 km, by sprawnie wyjść poza teren miasta. Mieszkańcy Stolicy natomiast dotknięci są utrudnieniami w ruchu. Oczywiście, nie blokujemy całego miasta, ale na kilku ulicach, którymi idziemy, pojawiają się utrudnienia w ruchu. Na ogół kierowcy znoszą to cierpliwie, lecz zdarza się i tak, że bardzo się denerwują. Tym razem, idąc przez plac Bankowy, doświadczyliśmy niemiłej sytuacji, gdy jeden z kierowców, mocno zdenerwowany, wysiadł z samochodu i w wulgarny sposób domagał się pierwszeństwa przejazdu, wykrzykując, że jesteśmy zakałą tego świata. Na szczęście policjant, który kierował ruchem, uprzejmie, aczkolwiek stanowczo, poprosił, by ów kierowca wrócił do swego pojazdu, a my poszliśmy dalej. Ale niesmak pozostał…
Kilka dni później doświadczyliśmy odmiennej sytuacji. Idąc przez pewną miejscowość, zauważyłem, że z głębi jednego podwórza biegnie ku nam mężczyzna …z podkaszarką na ramieniu. Chwilę wcześniej słyszałem pracę tej maszyny, więc szybko połączyłem fakty: …pan kosił trawę; zobaczył, że idą pielgrzymi; zostawił pracę, maszyny nie i biegnie do nas… ale po co mu ta podkaszarka?! Przez moment zrobiłem wielkie oczy z przerażenia. Chwilę później przerażenie minęło, a wielkie oczy zaszły łzami. „Nacierający” na nas człowiek zatrzymał się w bramie gospodarstwa, dosłownie upadł na oba kolana, przeżegnał się i ze łzami w oczach zawołał: „Pomódlcie się też i za mnie, i moją rodzinę!”.
Ta sama sytuacja – idący pielgrzymi, a jednak dwie jakże różne reakcje. Sądzę, że różnica nie leży po stronie pielgrzymów, którzy na pierwszym, warszawskim etapie, owszem, wyglądali rześko i byli pełni początkowego entuzjazmu, a gdy doszli do owej miejscowości, utrudzeni kilkoma dniami marszu, wzbudzali litość okolicznych mieszkańców. Sądzę, że różnica leży w sposobie myślenia, w nastawieniu i w sercach patrzących… bo to, co widzę, zależy od tego, co mam w sercu. Zmącone serce – mętnie widzi. Czyste serce – jest w stanie nawet Pana Boga zobaczyć! ■

Zajrzyj do nas na FB