Zawsze interesowała mnie technika. Lubiłem majsterkowanie u boku mojego taty, który był inżynierem i „złotą rączką”. Często „razem” naprawialiśmy różne sprzęty domowe. Tato tłumaczył mi, jak są zbudowane
i jak działają. Było to fascynujące i inspirujące do własnych poszukiwań i odkryć, gdy na przykład gorąco zapragnąłem zobaczyć, jak zbudowana jest w środku moja nowa koparka. Była niezwykła. Za pomocą systemu korbek można było poruszać ramieniem koparki i w ten sposób kopać dołki w piaskownicy. No i zobaczyłem… zaglądając do środka przy pomocy młotka. Wtedy również zrozumiałem, co oznacza stwierdzenie „mieć mieszane uczucia”. Moja radość odkrywcy trochę się pomieszała z bólem „siedzenia”.
Po ukończeniu szkoły podstawowej poszedłem do technikum. W tym czasie moją podstawową lekturą rozrywkową było czasopismo „Młody Technik”, które odkrywało przede mną tajemnice świata. Pamiętam, jak z wypiekami na policzkach czytałem o pierwszym locie w kosmos wahadłowca Columbia i tragicznym starcie wahadłowca Challenger.
Do dzisiaj interesują mnie nowinki techniczne. Zachwyca mnie przenikliwość i kreatywność ludzkiego umysłu. Z podziwem patrzę na rozwój nauki i techniki, który dokonywał się przez ostatnie lata na moich oczach.
Temu mojemu zachwytowi towarzyszą jednak mieszane uczucia. Nauka i technika oparte są przecież na danych, logicznym myśleniu, na wynikaniu jednych stwierdzeń
z poprzednich, na eliminowaniu nieścisłości… A jednak genialny człowiek – „naukowiec” zdolny jest do zamierzonej niekonsekwencji, a nawet hipokryzji.
Spójrzmy choćby na prowadzone od wielu lat badania kosmosu. Przy nakładzie ogromnych środków wysyłane są kolejne sondy, które mają dostarczać informacji na przykład
o planecie Mars. Jednym z głównych założeń takich misji jest odnalezienie życia w kosmosie. Ciągle się to nie udało. Wyobrażam sobie nieustanny zawód naukowców, którzy z uporem wpatrują się w teleskopy i monitory komputerów, analizując dane i dochodząc do wniosku, że znowu nic. Mam wrażenie (może trochę uszczypliwe i odnoszące się do „naukowców”), że są podobni do kibiców na stadionie, którzy podskakując z napięcia, obserwują kolejną akcję swojej drużyny, mając nadzieję, że zaraz będą mogli na cały świat wykrzyczeć: „Jeeest!!! Jeeeest życie w kosmosie” …bo odkryli gdzieś cząsteczkę białka… gdy tymczasem nie widzą ŻYCIA, które właśnie powstało i zaczyna rozwijać się pod sercem matki. Nie widzą? A może nie chcą widzieć, kombinując, jak tu ominąć piąte przykazanie? ■