50-lecie adhortacji Marialis cultus
część V
Gdy mówimy o Maryi, zazwyczaj dodajemy do Jej imienia tytuł Matka Boża. Samo zwracanie się do Niej po imieniu, bez uwzględnienia Jej funkcji macierzyńskiej, wydaje się nam
obce i zdaje się, iż takiemu mówieniu może brakować czegoś bardzo zasadniczego.
Nie chodzi w tym przypadku bynajmniej tylko o jakieś przyzwyczajenie, ale o uzasadnioną tradycję myślenia i odczuwania. Ten sposób mówienia wynika przede wszystkim z faktu, że Maryja jest Rodzicielką – zrodziła bowiem Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Sięgając do Nowego Testamentu widzimy bardzo wyraźnie, że Ewangeliści sytuują swoje opisy, w których pojawia się Maryja, w perspektywie Jej funkcji macierzyńskiej w stosunku do Jezusa. Nigdzie nie pojawia się Ona sama, nie ma opisów, które zostałyby Jej tylko poświęcone. Nie mamy na przykład niczego na temat Jej wyglądu czy Jej osobistego życia, co mogłoby być dla nas bardzo ciekawe czy pouczające.
Nasza wiara bardzo wcześnie odwołała się więc w opisie Maryi i Jej życia do syntetycznego tytułu Theotokos, to znaczy Bogarodzica, niejako streszczając Jej misję i tajemnicę. Ten tytuł wskazuje na funkcję macierzyńską Maryi, a zarazem uwypukla Jej wielką, jedyną w dziejach Zbawienia, godność, która łączy w sobie skierowane do Niej powołanie Boże i Jej wielkoduszną odpowiedź, którą
to powołanie przyjmuje w wierze potwierdzanej osobistym posłuszeństwem.
Papież św. Paweł VI, nawiązując bezpośrednio do tych faktów związanych z Ewangeliami i z Tradycją kościelną, nazywa Maryję „Dziewicą rodzącą” (Marialis cultus, 19). Potwierdza w ten sposób, że macierzyństwo Maryi ma wymiar osobowy i czynny, bo to Ona rodzi Chrystusa. Nie jest jakimś biernym narzędziem działania Bożego, które przechodziłoby jakby obok Niej, ale jest Matką w najbardziej właściwym znaczeniu. Odwołując się do dziewictwa Maryi, Papież podkreśla równocześnie, że Jej macierzyństwo ma charakter cudowny, co podkreśla, że ma ono charakter wzniosły i nadzwyczajny, a tym samym wskazuje, że rodzący się Jezus jest kimś najbardziej wyjątkowym.
On jeden narodził się z Dziewicy, a ten cudowny fakt ma swoje źródło w nadzwyczajnym działaniu Ducha Świętego. Paweł VI mówi, że macierzyństwo Maryi jest „jedyne w swoim rodzaju i podziwu godne”.
Podkreślenie specyfiki macierzyństwa Maryi nadaje całkowicie nową, to znaczy Boską, perspektywę naszemu spojrzeniu na Nią i domaga się, by w tej perspektywie szukać także konsekwencji Jej macierzyństwa, a zwłaszcza jego rozciągania się na tajemnicę Kościoła. Zrodzenie Jezusa, który jest Głową Kościoła, niemal automatycznie każe nam widzieć macierzyństwo Maryi w relacji do Ciała Chrystusa, którym jest Kościół, a więc w relacji do każdego z nas, którzy jesteśmy członkami Kościoła.
Papież Paweł VI na ten eklezjalny wymiar macierzyństwa Maryi zwraca szczególną uwagę w adhortacji Marialis cultus. Stwierdza więc, że jest ono „typem i wzorem płodności Dziewicy-Kościoła, który sam także staje się matką”. Kościół, pełniąc swoją misję zbawczą, jest rzeczywiście matką, ponieważ rodzi do nowego życia dzieci, które są dziećmi Boga. Jest oczywiste, że chodzi w tym przypadku o zrodzenie całkowicie szczególne, to znaczy duchowe. Jako takie dokonuje się ono także w sposób całkowicie duchowy, a mianowicie za pośrednictwem przepowiadanego słowa oraz za pośrednictwem sakramentu chrztu, przez który słowo staje się jakby ciałem w konkretnych ludziach. Jak w przypadku Maryi, dokonuje się to mocą Ducha Świętego.
Dlatego Paweł VI trafnie podkreśla, że „Kościół w sakramencie chrztu przedłuża dziewicze macierzyństwo Maryi”. Warto przytoczyć tutaj także wypowiedź Papieża św. Leona Wielkiego, na którego powołuje się Paweł VI. W jednym z kazań wyjaśniał on swoim słuchaczom: „Początek życia, jaki [Chrystus] wziął w Łonie Dziewicy, umieścił w źródle chrzcielnym: dał wodzie to, co dał Matce, albowiem moc Najwyższego i osłona Ducha Świętego, która sprawiła, że Maryja porodzi Zbawiciela, sprawia, że woda odradza wierzącego”.
W teologii, mówiąc o Kościele i jego specyfice, często zwracamy uwagę, że jest on jakby „przedłużeniem wcielenia Syna Bożego”, że jest on „wcielonym Synem Bożym rozciągającym się w dziejach”. Jest więc w pełni uzasadnione, aby połączyć to przedłużanie się wcielenia i widzieć także w ścisłym związku z Maryją, która stoi u jego początku z oddaniem mu siebie, swojego ducha i swojego ciała, aby rzeczywiście mogły w Kościele, na mocy dzieła Chrystusa i Ducha Świętego, rodzić się coraz to nowe dzieci Boże i wchodzić w dzieje nowe pokolenia chrześcijańskie. Kościół, jak Maryja Matka Chrystusa, staje się więc dziewiczą matką wszystkich wierzących.
Nawiązując tu do wypowiedzi Pawła VI i do Tradycji kościelnej, możemy wyciągnąć jak najbardziej uzasadniony wniosek, że nasza pobożność maryjna zakorzenia się w sakramencie chrztu. Tak widział pobożność maryjną zwłaszcza św. Ludwik Grignion de Montfort, autor Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny.
Na ten fakt zwracał uwagę św. Jan Paweł II, który w swej pobożności maryjnej czuł się szczególnie związany z tym dziełkiem św. Ludwika. Chrzest dokonuje wewnętrznego upodobnienia człowieka do Chrystusa, a Jego Matka pokazuje nam, w jaki sposób to upodobnienie konkretnie przeżywać, a zwłaszcza by opierać je na wierze.
W liście do Rodzin Montfortańskich z okazji 160. rocznicy opublikowania jego Traktatu św. Jan Paweł II pisał: „Możemy zaobserwować, że również św. Ludwik Maria w swoich pismach kładzie akcent na żywej wierze Matki Jezusa, w drodze od wcielenia aż po krzyż. Maryja jest dzięki swej wierze modelem i prawzorem Kościoła.
Św. Ludwik Maria wyraża tę myśl posługując się różnymi środkami, ukazując czytelnikowi «cudowne skutki» doskonałego nabożeństwa do Maryi:
«Im bardziej zatem pozyskasz sobie życzliwość tej Pani dostojnej i Panny wiernej, tym więcej posiądziesz wiary we wszystkim: wiary czystej, która sprawi, iż nie będziesz dbał o to, co schlebia uczuciu lub odznacza się niezwykłością; wiary żywej i ożywionej miłością, która sprawi, iż pobudką wszystkich twych czynów stanie się czysta miłość; wiary mocnej i niezachwianej jak skała, dzięki której trwać będziesz niewzruszony i niezłomny wśród burz i zawieruchy; wiary czynnej i przenikliwej, która niby klucz cudowny umożliwi ci wstęp do wszystkich tajemnic Chrystusowych, pozwoli ci wniknąć w ostateczne rzeczy człowieka, a nawet w samo serce Boga; wiary mężnej, dzięki której bez wahania podejmiesz się wielkich rzeczy dla Boga i zbawienia dusz i sprawom tym szczęśliwie podołasz; wreszcie wiary, która będzie dla ciebie płonącą pochodnią, życiem Bożym, ukrytym skarbem Bożej Mądrości, bronią wszechmocną, którą posługiwać się będziesz, by świecić tym, co są w ciemnościach i w cieniu śmierci, by rozpalać tych, co są oziębli i łakną rozżarzonego złota miłości, by darzyć życiem tych, co umarli przez grzech, by poruszać słowem mocnym a łagodnym serca chłodne jak marmur i obalać cedry Libanu, a wreszcie, by oprzeć się diabłu i wszystkim wrogom zbawienia» (Traktat o prawdziwym nabożeństwie, 214)”.
Gdy zatem kontemplujemy Maryję jako Dziewicę rodzącą, widzimy w Niej zarówno to, że jest Bożą Rodzicielką, ale i to, że jest naszą duchową Matką, współdziałającą w rodzeniu nas do świętości w Kościele. Rodzenie Maryi posiada wymiar jednostkowy w stosunku do Chrystusa, ale zarazem wymiar powszechny, wyrażający się w Jej relacji do wszystkich. Ona jedna realizuje tego typu macierzyństwo, co tym bardziej powinno nas pobudzać do zachwytu nad Jej misją rodzenia i do kontemplacji dokonującego się w Niej dzieła Bożego. ■