Dawno temu był sobie słynny kowal, który trafił do lochu skuty łańcuchem. Zaczął się dokładnie przyglądać jego ogniwom w poszukiwaniu słabszego miejsca, które pozwoliłoby mu
zerwać okowy. Jego nadzieje zgasły jednak, gdy odkrył znaki wskazujące na to, że to on sam wykuł ten łańcuch. Chlubił się bowiem zawsze, iż nikt nie zdoła zerwać łańcucha przezeń wykutego.
Podobnie jest z grzesznikiem. Własnymi rękami wykuwa łańcuch, który go pęta, okowy, których nie zdoła zerwać ludzka dłoń.
Nikt za mnie nie grzeszy i nikt też nie może otrzymać za mnie łaski rozgrzeszenia. Ponieważ to ja popełniłem wykroczenia, również to ja muszę prosić o przebaczenie. O tym właśnie mówi niniejszy artykuł Credo.
Nie lubimy mówić o prawdzie „odpuszczenia grzechów”. Wyrażenie to odbiera się negatywnie z dwóch powodów. Pierwszym powodem jest pojęcie grzechu, drugim zaś jego odpuszczenie. Człowiek postnowoczesny chce czuć się wolny i niezależny, chce mieć wyłączne prawo do ustalania zasad działania sumienia i moralności. Odmawia Bogu prawa do siebie i swoich czynów. Nie chce, aby ktokolwiek, oprócz niego, był sędzią jego wyborów, czynów, etycznych postaw.
Po drugie, problemem dla człowieka dzisiejszego jest też pojęcie „odpuszczenia”.
Nie chce bowiem nikomu się kłaniać, nikogo prosić o „łaskę” darowania mu czegokolwiek, w tym przebaczania. Chce być samodzielny i niezależny, gdy tymczasem „odpuszczanie” zdaje się temu przeczyć, czyniąc go petentem czyjejś łaski.
Temat przebaczenia grzechów poruszył św. Jan Paweł II w katechezie środowej 8 września 1999 roku. Przypomniał, że Stary Testament na różne sposoby mówi o przebaczeniu grzechów. „Spotykamy się w związku z tym z wieloraką terminologią: grzech zostaje «przebaczony», «wymazany» (Wj 32,32), «zgładzony» (Iz 6,7), «rzucony przez Pana poza siebie» (por. Iz 38,17). Psalm 103 mówi (…):
«On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce» (w. 3); «Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. (…) Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją» (w. 10 i 13)”.
Gotowość Pana Boga do udzielenia przebaczenia nie zwalnia jednak człowieka z odpowiedzialności za nawrócenie. Biblia podkreśla jedynie, że „jeśli występny zawróci ze złej drogi, nie będą mu poczytane grzechy i będzie żył” (Ez 18, zwłaszcza w. 19-22). Prawdę tę potwierdza Jezus, kiedy przytacza przypowieść o synu marnotrawnym, a która w rzeczywistości jest przypowieścią
o miłosiernym ojcu (Łk 15,11-32). Przedstawiona w niej postawa Boga różni się zasadniczo od kryteriów i oczekiwań ludzkich.
Wyjątkowy charakter postępowania ojca staje się zrozumiały, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w czasach Jezusa synowie z reguły pracowali w domu ojca, podobnie jak dwaj synowie właściciela winnicy, o których opowiada On nam w innej przypowieści (por. Mt 21,28-31). Układ ten trwał aż do śmierci ojca i dopiero wówczas synowie dzielili między siebie dobra, które należały się im w spadku. W przypowieści jednak ojciec ulega prośbie młodszego syna, który pragnie otrzymać część dziedzictwa, i dzieli swe dobra pomiędzy niego a starszego syna (por. Łk 15,12).
Kiedy więc przystępuję do spowiedzi, spotykam się z samym Chrystusem, który z miłością czeka na mnie, bo chce przywrócić mi czystość i niewinność serca. „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi – mówił Jezus do św. Siostry Faustyny – wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic. Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne.
Pamiętaj, pyszni są zawsze w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych” (Dzienniczek, 1602).
Przez dar przebaczenia człowiek, dotąd grzeszny, zostaje przyjęty ponownie „pod dach ojcowskiego domu” – uczył Papież. Bóg, miłosierny Ojciec, wita go też z radością „w odnowionej wspólnocie i przywraca go ze śmierci do życia. Dlatego «trzeba było się weselić i cieszyć» (Łk 15,32)”. Mówił też Chrystus do św. Siostry Faustyny: „Miłosierdziem moim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. (…) Powiedz grzesznikom,
że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie, i daję im, czego pragną” (Dzienniczek, 1728).
Kościół nie może nie głosić potrzeby nawrócenia. Musi nastawać „w porę i nie w porę” (por. 2 Tm 4,2). Takie zadanie zlecił mu Jezus Chrystus. Wezwanie do nawrócenia znajduje się w pierwszych słowach ewangelicznego orędzia: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże” (Mk 1,15). Wiara w „grzechów odpuszczenie” jest krzykiem chrześcijanina, który „z upragnieniem oczekuje objawienia synów Bożych” i dąży „do uczestnictwa w wolności i chwale dzieci
Bożych” (Rz 8,19-21). ■