Jeśli wyrzucą cię drzwiami, wejdź oknem – CZĘŚĆ I

W 100-letniej historii „Rycerza Niepokalanej” mamy dwa okresy, w których działalność naszego czasopisma została zawieszona. We wrześniu 1939 roku wychodzi ostatni, przedwojenny numer „Rycerza”. W czasie wojny władze okupacyjne zezwalają na wydanie jednego numeru na przełomie 1940/41. „Rycerz Niepokalanej” pojawia się ponownie w lipcu 1945, ale jest wydawany tylko do jesieni 1952 roku, kiedy to władze komunistyczne zamykają nasze czasopismo na 28 lat. Czy jednak możemy powiedzieć, że „Rycerz” w tym czasie zupełnie zniknął?

Lipiec, sierpień i wrzesień 1971 roku były miesiącami wzmożonej pracy nad przygotowaniami do beatyfikacji Sługi Bożego Ojca Maksymiliana Marii Kolbego. Należało przygotować materiały na Jego temat, aby później można było je rozdać pielgrzymom przybywającym do Rzymu. Jak wspomina o. A. Rosiński: „Dowiedzieliśmy się, że nasza postulacja i komitet beatyfikacyjny naszego Zakonu niczego nie przygotowują w języku polskim, poza obrazkami. Na posiedzeniu polskiego komitetu beatyfikacyjnego pod przewodnictwem bp. W. Rubina trzeba było odpowiedzieć na pytanie: Kto i co przygotuje dla polskich pielgrzymów? W dyskusji zdecydowaliśmy się na wydanie w jednej z włoskich drukarni albumu pamiątkowego w trzech językach, autorstwa o. C. Napiórkowskiego, i biografii przyszłego Błogosławionego, pióra o. J. Domańskiego, na własnej małej maszynie offsetowej. Kiedy rozważaliśmy formę publikacji beatyfikacyjnej, narzuciła się nam prosta myśl, że wydamy po polsku jeden numer «Rycerza» w hołdzie jego Założycielowi”.
W skład pierwszego zespołu redakcyjnego wchodzili: o. R. Szmidt, pierwszy drukarz; o. C. Napiórkowski, współredaktor i pierwszy zecer; o. J. Domański, redaktor naczelny; o. A. Rosiński, załatwianie wszelkich spraw na mieście i w firmach włoskich; br. J. Młodożeniec, pomocnik drukarza i pracownik wszystkich działów po trochu. Przy tworzeniu tego specjalnego numeru wydatnie pomagały Siostry Służebniczki NMP Niepokalanie Poczętej (śląskie), którym współpracę przy tym dziele zaproponował podczas dnia skupienia bp W. Rubin. Ochotnie podjęły to wezwanie, tym bardziej że idee Ojca Maksymiliana odpowiadały charyzmatowi ich założyciela, E. Bojanowskiego, który mawiał: „Zdobyć dzieci dla Chrystusa przez Niepokalaną w czasie i w przestrzeni, zawsze
i wszędzie”.
W końcu nadszedł ów dzień beatyfikacji. 17 października 1971 roku. Bazylikę i plac
św. Piotra wypełniły nieprzeliczone rzesze ludzi, w tym: 44 kardynałów, ok. 300 biskupów, korpus dyplomatyczny akredytowany przy Stolicy Apostolskiej, delegacja polskiego rządu, tysiące kapłanów, liczni przedstawiciele rodzin franciszkańskich i ok. 150 tys. wiernych. Był Prymas Polski kard. S. Wyszyński
i metropolita krakowski kard. K. Wojtyła oraz 2 tys. pielgrzymów z kraju i 3 tys. z emigracji, a więc ok. 5 tys. potencjalnych adresatów przedsięwzięcia, którym był „Rycerz Niepokalanej” ‒ wydanie specjalne.
Wydanie tego numeru okazało się strzałem w dziesiątkę. „Tak niezwykłe przyjęcie pisma i trwające w kraju warunki polityczne ‒ wspomina ówczesny Prowincjał, o. M. Paczóski ‒ które nie dawały nadziei na przywrócenie do życia naszego sławnego miesięcznika, sprawiły, iż wydawało się prawie koniecznością kontynuowanie tej spontanicznej inicjatywy. Po konsultacjach i dyskusjach, bardzo krótkich zresztą, oraz po otrzymaniu zgody Ojca Generała (o. B. Heiser), przy współudziale przebywających wówczas w Rzymie członków rady prowincjalnej, o. W. Grala i o. B. Kruszyłowicza, odważyłem się podpisać pozwolenie na dalsze prowadzenie tego tak opatrznościowo rozpoczętego dzieła”.
Po beatyfikacji Ojca Kolbego zostały wydane jeszcze dwa numery w 1971 roku, a więc listopadowy i grudniowy, lecz w następnym roku „Rycerz” zaczął wychodzić regularnie, mimo prymitywnych warunków i znikomej znajomości sztuki drukarskiej pierwszych pracowników Wydawnictwa. W tym miejscu należałoby wspomnieć, iż całemu przedsięwzięciu sekundował i popierał zarówno moralnie, jak i finansowo o. Flawian Słonimski, który w latach 1962-1972 pełnił funkcję rektora spowiedników watykańskich.