W naszych leśnych historiach pojawia się tajemniczy pustelnik, Abba Włodzimierz. Powinno się właściwie powiedzieć „leśnik”, bo mieszka w lesie, a nie na pustyni, ale termin „leśnik” jest już zarezerwowany dla innej kategorii społecznej. Ten Abba Włodek to taki prawie Ojciec Pustyni, tylko że wymyślony, i do tego nie z pustyni, ale z lasu.
Czyli taki Ojciec z Lasu, leśny Abba.
Abba Włodek mieszka nad Brdą, a w naszych opowiadaniach pojawia się jako specjalista od świętości w codzienności.
Ciekawe, kto zawita do niego w dzisiejszym odcinku.
Pewnego dnia do Abba Włodzimierza, który przekopywał grządki przy swojej leśnej chatce w Konigórtku, przyszła Legendarna i stereotypowa Pani z Miasta. Taka, wiecie, co się pojawia w literaturze światowej i w filmach długometrażowych. Taka bardziej Danusia (z całym oczywiście szacunkiem dla zakochania Zbyszka z Bogdańca i dla cierpień
Juranda) niż Jagienka, a właściwie przeciwieństwo Jagienki, która do boru na polowanie łazić się nie wahała.
Zawitała zatem do Abba Włodzimierza taka właśnie Klasyczna Pani z Miasta, bardziej Danusia niż Jagienka. Z Dużego Miasta. Widać było, że rzadko po lesie chodzi i że drzew dawno nie widziała.
– Pan jest tym całym Włodzimierzem, co to do niego wszyscy chodzą?
Abba Włodek nie podniósł głowy znad szpadla, uśmiechnął się pod nosem i pomyślał, że dzisiejszy dzień nie będzie spokojny. Zabierał się do odpowiedzi, ale nie zdążył, bo Pani z Miasta warknęła:
– No, mów pan! Czasu nie mam!
Abba Włodek przerwał kopanie:
– Mam na imię Włodzimierz, to się zgadza, a czy wszyscy do mnie przychodzą, to tego, proszę pani, nie wiem, bo na świecie jest siedem miliardów osób i zdaje się, że wszyscy to tutaj jeszcze nie przyszli. Od czasu do czasu ktoś do mnie zagląda, a i owszem. A tak w ogóle to chciałem powiedzieć „Dzień dobry”. A! I jeszcze napomknę, że jeśli byłaby pani tak łaskawa nie miażdżyć swoimi ślicznymi bucikami moich króliczków, to ja byłbym bardzo wdzięczny.
Legendarna i klasyczna Pani z Dużego Miasta podskoczyła. Pod butami oczywiście nie było żadnych króliczków, ale Abba Włodek spokojnie dodał:
– Eeee… zdaje się, że musiała je pani w ziemię wgnieść. Takie ładne były, szkoda… No, ale niech się pani nie martwi, poradzą sobie. Wylezą z drugiej strony ogrodu. Zawsze tak robią, jak je ktoś w ziemię wgniata. Tylko potem trzeba je czyścić i szorować, zawsze tyle roboty z tym jest…
Legendarna i klasyczna Pani z Dużego Miasta nie stała już tak pewnie jak wcześniej. Nie wiedziała, co ma myśleć o tej całej scenie. Przyszła wygarnąć temu całemu Włodzimierzowi, co o nim myśli, a on jej o jakichś króliczkach gada! Żarty sobie robi? Nienormalny czy co? Wariat? Pomyślała również, że ktoś taki jak ten facet nie byłby w stanie przekonać jej męża do czegokolwiek. A w ogóle, co to za traktowanie?!