Opowieści z lasu. Odcinek XXIV
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
W poprzednim odcinku dowiedzieliśmy się, że wojewoda, wspólnie z biskupem, zdecydowali o tym, że czas najwyższy na rozpoczęcie przygotowań. Do czego? Do Jubileuszu Roku 2033. 2 000 lat od Paschy, od Zmartwychwstania. W 1933 roku obchodzono jubileusz, to pewnie i w 2033 będzie się obchodzić jubileusz. Wśród wielu inicjatyw, które wymyślili, miała być i ta, dotycząca Ośmiu Błogosławieństw. Wojewoda nie wiedział jeszcze, jak ugryźć ten temat, ale pamiętał, że na trasie spływu kajakowego Brdą natknął się na wieś, która nazywa się Uboga. I mu się skojarzyło, że może warto skonstruować jakiś szlak turystyczno-pielgrzymkowo-edukacyjny, „Szlak Ośmiu Błogosławieństw”.
Podzielił się tym pomysłem z włodarzami Chojnic, bo to blisko Rytla, a Uboga blisko Rytla, no i w ogóle, w powiecie chojnickim. A włodarze Chojnic zlecili wszystko pani Bożence, z Działu Promocji Miasta, a pani Bożenka wymyśliła, że skoro tak się sprawy mają, to idzie do znajomego księdza, Jana Zwierzaka. I razem poszli do Włodka, leśnika i pustelnika, który mieszka w Konigórtku. Wyłuszczyli temat i zaprosili go do współpracy.
Włodek nie zastanawiał się długo. Wszedł w tę współpracę. Podobało mu się wymyślanie rzeczy. Jak tylko Bożenka z ks. Janem odmaszerowali, wziął wielki arkusz papieru
i rozrysował sobie Błogosławieństwa.
Wyszło mu, że każde z Ośmiu Błogosławieństw składa się z trzech części. Pierwsza część to słowo „błogosławiony”; druga to opis jakiejś sytuacji, w jakiej znajduje się ów błogosławiony; trzecia część dotyczy jakiejś obietnicy.
* * *
Włodek wsiadł do swojej czarnej pandy z napędem na cztery koła. To była jeszcze ta stara, kwadratowa wersja, nie ta nowa: okrągła i wymodelowana. Nie było w niej niczego, co znajduje się na wyposażeniu nowoczesnych samochodów, ale to mu nie przeszkadzało. Klima, radio itd. To nie było coś, co go interesowało zbyt mocno. Ważniejsze było to, że w terenie sprawowała się wyśmienicie. No i jak się coś popsuło, a psuło się rzadko, to było wiadomo co. Zero elektroniki – to było w lesie przewagą.
Włodek pojechał z Konigórtka w stronę Ubogiej. Trzeba było dojechać do Rytla, potem chwilkę pomknąć przez wieś krajówką, w stronę Gdańska, a potem skręcić, przed kanałem, na Zapędowo. Nie można się za-
pomnieć, bo jak ktoś skręci za kanałem, to pojedzie w stronę wioski Jaty, i droga odbije od kanału.
Trasa była pusta. Abba Włodek jechał powoli, bo jeszcze leżało trochę śniegu. Trasa biegła w pobliżu Wielkiego Kanału Brdy. Mieszkańcy okolic przyzwyczaili się już do tej konstrukcji i dlatego z zaciekawieniem obserwowali ruch turystyczny, który był w jakiś sposób produkowany przez Kanał. Przyznał, że coś w tym było. Może nie był tak słynny jak Kanał Sueski, albo ten Panamski, ale było to jakąś ciekawostką, że tutaj, w lasach między Chojnicami, Czerskiem i Tucholą, komuś chciało się wykopać aż 30-kilometrowy rów, głęboki na metr, po to, aby przyprowadzić wodę na pola. Dzisiaj pewnie mówiono by o kanale w kategoriach superekologicznych. Kanał skonstruowano po to, aby nawodnić łąki, łąki miały dać siano, siano miało zostać zeżarte przez konie. Dzisiaj zastanawiamy się nad paliwem wodorowym. W XIX wieku przekopano las po to, by urosła łąka, czyli paliwo dla koni. Zielona inwestycja w energię odnawialną.
Zatrzymał pandę w okolicach wioski Uboga, przy drewnianym moście. Przepiękna pogoda. Nastrajała pozytywnie. Włodek przespacerował się w stronę mostu. Ku jego zdziwieniu – nie był sam. Na moście siedziała jakaś postać. Nogi zwisały jej z mostu, oparta była o barierki. Wyglądała na zmęczoną i zrezygnowaną – plecy wygięte w pałąk, głowę miała zwieszoną.