Opowieści z lasu. Odcinek XXXIII
Mam wrażenie, że Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy „Rycerza” zdążyli już się przyzwyczaić do naszego fikcyjnego bohatera literackiego, Abba Włodka z Konigórtka. Mieszka on sobie w środku lasu, nieopodal Brdy, w drewnianej chatce z małą kapliczką i wydaje się takim naszym rodzimym leśnikiem i pustelnikiem.
Nieliczni wiedzą, że utrzymuje się z przygotowywania tłumaczeń dla różnych wydawnictw. Tłumaczy z kilku języków, a najbardziej lubi teksty z okolic medycyny, gastronomii, turystyki i sportu. Odkrywamy powolutku tajemnice jego życiorysu i zakamarki życiorysów jego literackich przyjaciół.
I przeżywamy kolejne przygody, towarzyszymy jego kolejnym spotkaniom. Od czasu do czasu dochodzą do mnie apele Czytelników, aby w końcu zdradzić, ile Włodek ma lat, jak ma na nazwisko i jak wygląda. Niektórzy apelują o uśmiercenie Amelii, a inni o to, aby w końcu się coś między Włodkiem a Amelią wydarzyło.
I jak tu Czytelnikom dogodzić?! Tymczasem na kartach naszej opowieści pojawiła się nowa postać, Paula, wiolonczelistka, córka Amelii (!), która przyjechała z Oslo. Może ona złagodzi nieco
nastroje Czytelników? Ale na razie czeka nas spotkanie Włodka z Chudym i jego rodziną…
Włodek skończył 198. stronę tłumaczenia książki o wpływie muzyki na zdrowie człowieka. Nie mógł się doczekać kolejnych stronic. Pozycja była bowiem tak ciekawa, że czasami tak go wciągało czytanie, iż zdarzało mu się przepisać oryginał, bez tłumaczenia na polski. Dopiero po chwili orientował się, że czyta i przepisuje,
a nie tłumaczy. Cóż… dekoncentracja. O muzyce pomagającej w koncentrowaniu się na pracy też w książce było, ale dopiero na 250. stronie, więc na razie toczył walkę z samym sobą i zbyt ciekawym materiałem.
Przerwał pracę, zabrał się za przygotowanie obiadu. Zaawizował się bowiem Chudy, który wymyślił sobie, że z okazji rozpoczęcia ferii zimowych pokaże swoim dzieciom, jak się morsuje w Bałtyku. Chcieli wpaść
na chwilę do niego, po drodze z Trąbinka.
– Już jesteśmy! – rozległo się wołanie.
– Wchodźcie, wchodźcie! – zawołał Włodek znad wielkiej misy, w której powstawało ciasto na naleśniki.
Uczestnicy inwazji rozlali się czteroosobowym tłumem po przedpokoju. Młodsza część ekipy, Mirmił i Jaśmina, przywitała się i od razu zapytała, czy może pobawić się z kotami. Włodkowe koty, Elvis i Muchomor, jakby zrozumiały, co się święci, wstały powoli ze swoich legowisk i zniknęły z pola widzenia, wciskając się pod szafki w pokoju. Chudy i Maja dołączyli do Włodka i rozpoczęli produkcję naleśników. Włodek zaczął smażyć, Maja wydobyła
z lodówki wszystko, co się nadawało do posmarowania gotowego produktu, i zaczęła produkcję nadzień i smarowań, a Chudy rozpoczął precyzyjne zwijanie naleśnikowych rolad.
– A ty wiesz, co to jest krindż? Albo NPC?
– No niby coś tam wiem, bo z angielskiego tłumaczę. A skąd takie pytanie?
– Ano stąd, że mieliśmy ostatnio dyskusję na naszym rodzinnym czacie. Wysłałem rodzinie link do materiału z poważnej, ogólnopolskiej konferencji naukowej, na której miałem swoje 10 minut. Zapytałem, co o moim występie sądzi Młoda, Balbina, która deklaruje, że będzie influencerką i youtuberką.
No i się zaczęło…
Włodek próbował wyobrazić sobie, co mogła powiedzieć Balbina, siostrzenica Chudego, widząc, jak się wypowiada pełnymi zdaniami na jakieś niezrozumiałe dla dzieci tematy.
– No i jak cię skomentowała? – zapytał Włodek.
– A poczekaj, przeczytam ci…