„Raduj się, Matko Bolesna, po wielkich cierpieniach królujesz ze swoim Synem w niebieskiej chwale”.
Obecność Maryi pod Krzyżem Chrystusa, o której świadczy
św. Jan Ewangelista, stawiała pierwotnemu Kościołowi wiele trudnych i niepokojących pytań. Ojcowie Kościoła dobrze wiedzieli
i stale przypominali, że Maryja stała się Matką wcielonego Syna Bożego na mocy wiary, którą przyjęła Boga i która ożywiała
dogłębnie Jej relacje z Bogiem. Maryja poczęła Chrystusa wcześniej wiarą niż ciałem, jak głosi powszechne przekonanie Ojców. Św. Augustyn nie wahał się mówić, iż Maryja, Bogu wychodzącemu Jej naprzeciw z „pełnią łaski”, okazała „pełnię wiary”. Gdy jednak rozważali wydarzenie ukrzyżowania Chrystusa, stawiali sobie pytanie, czy Maryja zachowała wtedy nienaruszoną wiarę, czy widząc niezmierzony ból i okrutną śmierć Syna, nie zachwiała
się i nie zwątpiła, czy wytrwała w swej wierności i stałości.
Nie mogli oni łatwo wyobrazić sobie, że kobieta mogłaby znieść spokojnie widok ukrzyżowania syna i mocno trwać w wierze w Boga. Nie oznaczało to oczywiście, że w czymkolwiek obniżali pozycję i kwestionowali decydującą rolę Maryi w tajemnicy wcielonego Syna. Być może patrzyli zbyt po ludzku, nawiązując w jakiś sposób do swoich osobistych doświadczeń. Łatwiej im było wierzyć w Boga niż w siłę ludzkiej wiary.