Opowieści z lasu. Odcinek III
W Opowieściach z lasu zaglądamy do Konigórtka.
Mieszka tam nasz fikcyjny przyjaciel, Abba Włodzimierz, przeżywa różnego rodzaju przygody i spotkania, opowiadając nam przy okazji o niektórych świętych i o Bożych sprawach.
Dzisiejszy odcinek zatytułowany jest Ruda piękna, a to dlatego, że…
Pewnego dnia przyjechała do Abba Włodzimierza pani Amelka, zwana przez przyjaciół „Rudą piękną”. Najczęściej jednak wołano na nią „Pani Dyrektor”. Przewodziła ona bowiem działaniom wojenno-edukacyjno-szalonym w Liceum Ogólnokształcącym im. Św. Franciszka z Asyżu w Bachorzu obok Funki. A gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to podpowiadam, że Funka leży obok miejscowości Charzykowy, ta zaś leży obok Chojnic, a Chojnice są Bramą Pomorza, bo tak rzekł Jan Długosz i już.
Amelka dowiedziała się od swoich przyjaciół, że mieszka w Konigórtku pustelnik, którego można wypytać o sprawy Boże, którego zawsze można znaleźć, który ma czas, a nawet czasem sernikiem poczęstuje, co to mu go dobre ludzie zostawią, taki z rodzynkami. Amelka wsiadła do swojego forda, a potem wysiadła. W okolicach Mylofu wysiadła, małą podróż zrobiwszy, i przez las na pieszo poszła.
Były dni, że trudno było odnaleźć Włodkową pustelnię. A były dni, że było z tym całkiem łatwo. Ależ tam ludzi czasami było! Kobity przychodziły prosić o błogosławieństwo i radę, co to z mężem pijakiem, łachudrą, nierobem i huncwotem zrobić. Chłopy przychodziły do Abby Włodka prosić o błogosławieństwo i radę, co zrobić, by z kobitą własną, osobistą, domową, personalną – to cytat z jednej z wypowiedzi ‒ wytrzymać i nie pić. No cóż, samo życie…
A nasz Abba Włodek słuchał, kawę robił, pstrągów ludziom dawał, co to je z Brdy wyławiał. A jeszcze i rady dawał, których mu Pan Bóg, jak się wydawało, nie skąpił.
A przede wszystkim się modlił… Ale i ludzie się modlili, bo Abba Włodek jedno z pomieszczeń chatki na kapliczkę przerobił. Ikona Matki Bożej uśmiechała się do przychodzących. Z innych ikon patrzyli na przybyszów: św. Franciszek z Asyżu, św. Serafin z Sarowa, Męczennicy z Peru: bł. Zbigniew Strzałkowski i bł. Michał Tomaszek, bł. Chiara Badano, św. Ojciec Maksymilian Kolbe. Abba Włodek wiedział, że to nie jego rady są najważniejsze.
Wiedział, że znakomita większość osób, które do niego przychodzą, dawno po prostu w lesie nie była. Dawno po prostu nad rzeką nie siedziała… od dawna po prostu na świeżym powietrzu nie hasała i przede wszystkim już dawno się nie modliła, siedząc sobie w ciszy przed ikoną Matki Bożej. A to dlatego, że czasu brak, że robota, że dzieci, że terminy gonią, że sprzątanie, że remont, a to dlatego, że czegoś tam znowu komuś trzeba… I to dlatego Abba Włodek przeciągał rozmowy ze swoimi przybyszami. Bo w międzyczasie inni, oczekujący na jego radę i na jego przyjęcie, być może po raz pierwszy od długiego czasu, znaleźli się sam na sam ze sobą, z Bogiem, ze świętymi, z przyrodą. I czasami to wystarczało. Odpowiedzi na pytania, które przywozili ze sobą do pustelni, znajdowali w oczach Maryi, patrzących na nich z ikony. Znajdowali je w uśmiechu błogosławionych
i świętych.