Rycerz w szkole zacnych rycerzy uczy się

Ja: „Kto miłuje stan rycerski, trzeba, by, tak jak ten, kto chcąc zająć się stolarką, potrzebuje nauczyciela, który będzie stolarzem…, tak samo ten, kto chce być rycerzem, potrzebuje nauczyciela, który jest rycerzem” – napisał w swojej Księdze stanu rycerskiego Rajmund Lull. Uważał bowiem, że „niewłaściwą jest rzeczą, aby giermek przyjmował naukę o stanie rycerskim od innego człeka, a jedynie od tego, który jest rycerzem” (I,13).

Rycerz: Czyżbyś sugerował, że dzisiejsi rycerze (także ci Niepokalanej), nie zawsze pobierają nauki we właściwej szkole?

Ja: Wydawało mi się oczywiste, że trzeba się uczyć rycerzowania u najlepszego i najodpowiedniejszego mistrza. Dla rycerza Niepokalanej bez wątpienia tym nauczycielem jest niezwykły Rycerz, św. Ojciec Maksymilian. Czyż nie On jest wychowawcą podczas naszych rozmów? Zastanawiając się jednak głębiej, można zauważyć, że nie brakowało w historii Rycerstwa Niepokalanej takich,
którzy proponowali wprowadzanie innych (nawet wybitnych) mistrzów, a wręcz samych siebie stawiali za wzór do naśladowania.

Rycerz: Dlatego – nie przekreślając wartości innych przykładów rycerskich – dobrze, żebyś się zastanowił, kto jest twoim mistrzem; na usługach jakiego rycerza uczysz się twojego rzemiosła i rycerskiej służby.

Ja: Mam nadzieję, że od św. Ojca Kolbego. Choć niewątpliwie lubię przestawać w towarzystwie także innych świętych i świątobliwych osób. I nie widzę w tym żadnych przeszkód, wszak i sam Ojciec Kolbe uczył się od innych.

Rycerz: Oczywiście, każdy sobie dobiera przyjaciół. A niektórzy nauczyciele są nam dani przez samego Boga. Dobrze jednak być świadomym tych wyborów i tych obdarowań. Trzeba też pamiętać, że samemu nie nauczymy się rycerzowania. Każdy rycerz miał swego mistrza.
Ja: A tak z ciekawości: u kogo „giermkował” św. Ojciec Maksymilian?

Rycerz: Przyznam się, że zostałem zaskoczony tym pytaniem. Może razem poszukamy na nie odpowiedzi.

Ja: Jeden z wielkich franciszkańskich mistyków, św. Bonawentura z Bagnoregio, napisał za innym świętym Doktorem Kościoła, że „kto przyłącza się do świętego człowieka, ten dzięki sposobowi jego uważnego patrzenia, mówienia
i wzorowego postępowania rozpala się w umiłowaniu prawdy oraz unika ciemności grzechów i zapala się miłością światła Bożego” (Pięć świąt Dzieciątka Jezus, I,3). Może trzeba byłoby szukać wzorów wśród świętych braci
i sióstr, którzy poprzedzili nas w drodze do Nieba?

Rycerz: Ojciec Maksymilian często odwołuje się do wielu świętych i z wieloma też współbrzmi. Liczni komentatorzy Jego życia starali się porównywać Jego wybory z drogami innych świętych. Nie brakuje autorów i autorek, którzy zauważają nie tylko podobieństwo, ale i harmonię poświęcenia się Ojca Maksymiliana Niepokalanej z oddaniem się Matce Bożej św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort, o którym Ojciec Kolbe pisał w „Rycerzu Niepokalanej” w 1926 roku (Pisma, 1042). Jean-François de Louvencourt przypatruje się „maryjnej drodze” Ojca Kolbego i „małej drodze” św. Teresy z Lisieux i widzi w nich duchowe pokrewieństwo. Tej to Świętej Ojciec Maksymilian poświęcił długi tekst w „Kalendarzu ‹‹Rycerza Niepokalanej››” na rok 1926: Kwiateczek Matki Bożej (Pisma, 1023). W pismach Ojca Kolbego jest też wiele nawiązań do „seraficznej dziewicy” Gemmy Galgani, której biografię (563 strony!) kilkakrotnie czytał. Ta książka „więcej mu dobrego zrobiła niż rekolekcje” (Pisma, 42). Od jeszcze nie wyniesionej na ołtarze (Ojciec Kolbe uczestniczył w jej beatyfikacji 14 maja 1933 roku w Rzymie, będąc w drodze z Japonii do Polski na kapitułę – zob. Pisma, 868 T) wiele razy doświadczał pomocy i uczył się przede wszystkim posłuszeństwa (Pisma, 37; 861) i „miłowania bez granic” (Pisma, 863). Choć już w swych młodzieńczych latach Ojciec Maksymilian odnotuje w notatkach z medytacji, że „święci są naszymi przyjaciółmi i pragną nam dopomagać” i że „bardzo jest użytecznym do nich się uciekać, naśladować, święta obchodzić” (Pisma, 864), to jednak trudno jest dostrzec uprzywilejowanego mistrza czy mistrzynię dla podjętej drogi.
Ja: Idźmy więc dalej za Doktorem Serafickim, który w cytowanym tekście zachęca: „Przyłącz się do towarzystwa dobrych. Jeśli będziesz towarzyszył ich postępowaniu, wówczas dojdzie do tego, że będziesz również i towarzyszem cnoty”. Może któryś ze współbraci czy formatorów zakonnych stał się dla Niego nie tylko bodźcem, ale i wzorem.

Rycerz: Wychowany we franciszkańskim nowicjacie i kolegium, niewątpliwie spotkał wielkich inspiratorów czy wyjątkowych wychowawców. O. Paulin Sotowski w swojej Opowieści o świętym Maksymilianie
(s. 41-52) wymienia trzech rektorów, którzy swoim życiem, przykładem, nauką i wskazaniami wywarli niewątpliwie wpływ na młodego kleryka z Polski: to o. Dominik Tavani, o. Luigi Bondini, o. Stefan Ignudi. Choć każdy z nich zostawił ślad w duszy, myśli i sposobie działania Świętego, nie wydaje się, by od nich przejął ideę rycerską. Raczej u nich szukał potwierdzenia i jej pełniejszego kształtu.
Ja: Ojciec Kolbe w swych wspomnieniach wielokrotnie odwołuje się też do innej świętej „duszy”, którą „miał szczęście poznać” jeszcze jako młody kleryk podczas wakacji w roku 1912, a „choć nie było mu dane dłużej z nią obcować, wywarła ona jednak na niego wrażenie niezatarte” (Pisma, 996). Był nim jego współbrat w Zakonie, a jednocześnie przyjaciel i powiernik, o. Wenanty Katarzyniec (o którego poznanie i promocję kultu starał się przez całe swoje życie).

Rycerz: W pierwszym numerze „Rycerza Niepokalanej” (Pisma, 892) Ojciec Kolbe zamieszcza wspomnienie, stawiając przy imieniu i nazwisku o. Wenantego Katarzyńca nie „OFMConv” czy „franciszkanin”, ale „M.I.” – „Miles Immaculatae”. Ukazuje go jako „dzielnego Szermierza MI (!), który staje w szeregach Rycerstwa i natychmiast organizuje koła oraz propaguje jego ideę zarówno wśród kleryków, jak też świeckich. Spieszy też z radą
i słowami zachęty co do podejmowanych przez Ojca Maksymiliana dzieł, zwłaszcza co do wydawania pisma. Przyrzeka też współpracę. Ale i on, choć stał się patronem wielu inicjatyw rycerskich, sam został rycerzem Niepokalanej raczej pod wpływem naszego Rycerza, Ojca Kolbego (zob. Pisma, 29, przyp. 11).

Ja: Zatem historia życia Ojca Maksymiliana pokazuje nam, że spotkania ze świętymi z nieba i świątobliwymi osobami na ziemi raczej potwierdzały, urabiały i wzmacniały już istniejącego ducha rycerskiego. Przy okazji dobrze wspomnieć też o wpływie środowiska rodzinnego. Przecież święte rodziny i ich atmosfera wiary i miłości kształtują świętych. A i historia Rzeczypospolitej i jej rycerska tradycja dawały wiele wzorców. Marzyły się Rajmundowi czyny wyzwalające Ojczyznę spod panowania zaborców. Nosił się nawet z myślą zaciągnięcia się do wojska, by tym skuteczniej walczyć o niepodległość Polski, co o mało nie przyczyniło się do decyzji niewstąpienia do nowicjatu franciszkanów. Znana jest też historia, kiedy jako gimnazjalista przyrzeka przed obrazem Niepokalanej, że będzie dla Niej walczył, chociaż wówczas nie wiedział jeszcze dokładnie, w jaki sposób.

Rycerz: Jak widzisz, trudno jest doszukać się szczególnego nauczyciela. Nasuwa się jednak myśl: jak nie święci, nie współbracia, nie wybitne postaci, nie środowisko, to pozostaje tylko Niepokalana. Jej to, jeszcze jako Rajmund Kolbe, przysięga służbę, a Ona bierze to na serio i kieruje Nim, podsyłając Mu osoby i podpowiadając przez nich treści nadające coraz wyraźniejszą formę Jego rycerzowania. Czyż nie Ona była Jego Mistrzynią? Sam przyzna, że „wszyscy święci, można powiedzieć, są dziełem Najświętszej Maryi Panny”.

Ja: O, duszo moja, oddana Niepokalanej! Jeśli czujesz, że z Ducha Świętego poczęłaś pragnienie bycia rycerzem Niepokalanej, to tak postępuj, by twoją dewizą było unikanie towarzystwa złych ludzi i niewłaściwych nauczycieli, a jedynym środkiem: podążanie z Niepokalaną Maryją, szukanie rady uduchowionych mężów oraz staranie się, by wstępować w ślady doskonałych i rozważać słowa, czyny i przykłady najlepszych. ■

Ten i inne teksty czytaj dzięki prenumeracie

Zajrzyj do nas na FB