…święty Kościół powszechny

Credo, to znaczy – wierzę
CZĘŚĆ XVII

Istnienie Kościoła jest – jak sądzi wielu – najlepszym dowodem
na to, że założył go Chrystus zmartwychwstały, który pokonał śmierć, stąd też Kościoła nie jest w stanie nikt pokonać.
Zresztą sam Chrystus złożył obietnicę, że „bramy piekielne
go nie przemogą” (Mt 16,18), że moce piekielne same
nie zniszczą Kościoła, będącego Mistycznym Ciałem Chrystusa.

Ataki z zewnątrz nie spowodują, że Kościół, zbudowany na fundamencie Piotra, runie niczym dom zbudowany na piasku. W obietnicy Jezusa, dotyczącej Kościoła, zawarty jest moment walki, zmagań. Jednak jest ona również przyrzeczeniem szczególnej opieki Chrystusa nad Kościołem na czas jego istnienia i aż do końca świata. Warto jednak zauważyć, że obietnica o Kościele, którego moce piekielne nie przemogą, odnosi się tylko do Kościoła zbudowanego na fundamencie Piotra. Chrystus jest Budowniczym, który buduje na Skale-Piotrze. Metafora budowania fundamentów na skale wyraża idee trwałości i siły.
W Biblii pojawiają się różne obrazy Kościoła, które przypomniał Sobór Watykań-
ski II. Mówi się o owczarni, Ludzie Bożym, polu uprawnym, oblubienicy Chrystusa, ale wśród najważniejszych i najgłębszych jest obraz „ciała Chrystusa”. Wiele mówi o nim Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium (LG 1,7). Dlatego też, kiedy się mówi o Kościele, poprawniej jest pytać, kim jest Kościół niż czym On jest. Kościół, chociaż przypomina organizacje, tworzone przez ludzi, taką organizacją nie jest. Jest dziełem Boga, który obiecał być z nim aż do skończenia świata, chociaż nie obiecał, że będzie mu łatwo i przyjemnie.
Przypomniał o tym Papież Franciszek
w kazaniu w Domu św. Anny, wygłoszonym 9 maja 2020 roku. „Z jednej strony jest Pan, jest Duch Święty, który sprawia, że Kościół się rozwija, i to rozwija coraz bardziej: to prawda” – mówił. – „Ale z drugiej strony jest zły duch, który próbuje zniszczyć Kościół. Zawsze tak jest. Idziemy naprzód, ale wtedy nadchodzi nieprzyjaciel, próbując zniszczyć. Na dłuższą metę bilans jest zawsze pozytywny, ale jak wiele wysiłku, ile cierpienia, ileż męczeństwa!”
I wskazywał zarazem, w kim Kościół ma pokładać ufność: „Bądźmy ostrożni, głosząc Ewangelię, aby nigdy nie wpadać w pokusę pokładania ufności we władzach doczesnych i pieniądzach. Ufnością chrześcijan jest Jezus Chrystus i Duch Święty, którego On posłał. Duch Święty jest zaczynem, jest siłą, która sprawia, że Kościół wzrasta. Tak, Kościół idzie naprzód, w pokoju, z wyrzeczeniem, radosny: między pociechami Boga a prześladowaniami świata”.
Credo, uchwalone na soborach w Nicei (325) i Konstantynopolu (381), uczy, że Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. „Jedność” Kościoła realizuje się na dwóch poziomach – widzialnym i niewidzialnym. Łączy w jedno (jedność widzialna) tych, którzy uczestniczą w sakramentach, pochylają się nad Pismem Świętym, posłuszni są władzy duszpasterzy, i tych (jedność niewidzialna), którym wspólne jest to, co ukryte w znakach widzialnych, czyli: Duch Święty, łaska, miłość. Pełna przynależność do Kościoła wymaga widzialnej komunii znaków sakramentalnych i niewidzialnej komunii łaski.
A co znaczy, że Kościół jest „święty”? Oznacza, że posiada on środki łaski, które karmią życie duchowe, pozwalają tym, którzy je przyjmują, zbliżać się do Boga, stawać się świętymi. W Biblii spotykamy się z obrazem Kościoła jako „czystej nierządnicy” (por. Joz 2,1-21). Pojawia się też wyrażenie „sancta et semper reformanda”, czyli święty i zawsze potrzebujący reform. W ten sposób można dostrzec współmieszkanie grzechu i świętości w Kościele, do czego odnosi się ostatni Sobór mówiąc o świętym Kościele grzeszników.
Credo uczy też, że Kościół jest „powszechny”, czyli katolicki. Grecki przymiotnik katholikos pochodzi od przysłówka katholou i znaczy: „w całości, w ogóle, wszędzie, powszechnie”. „Katolicki” oznacza zatem dwojaką powszechność: zewnętrzną i wewnętrzną, geograficzną i duchową, doktrynalną. Kościół obejmuje wszystkich ludzi, całą ziemię i posiada całą prawdę, „całego” Chrystusa. Jest „pełnią Tego, który napełnia wszystko wszelkimi sposobami” (Ef 1,23).
Kościół jest ponadto „apostolski”. Czytamy o tym w Liście do Efezjan (2,19-21). Oznacza to, że jest on zjednoczony z Chrystusem, który jest jego Kamieniem Węgielnym, Założycielem, ale w tym zjednoczeniu pośredniczą Apostołowie, którzy są jego fundamentem. Chrystus ustanowił Kościół, kiedy wybrał Dwunastu i posłał ich, aby nauczali „wszystkie narody, udzielając im chrztu
w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, i aby uczyli ich „zachowywać wszystko, co wam przekazałem” (Mt 28,19-20). Poprzez sukcesję apostolską, czyli przekazywanie władzy otrzymanej od Chrystusa, Kościół „dzisiaj” robi to samo i naucza tego samego, co robili
i czego nauczali Apostołowie.
Trzeba nam bardzo pamiętać i przypo-
minać o tym. Dzisiaj, jak zdarzało się to
i dawniej, brak jest (i to w samej wspólnocie Kościoła) świadomości, czym jest Kościół
i na jakim fundamencie został on ustanowiony. Obecny jest w Kościele funkcjonalizm, pokładanie ufności w strategiach marketingowych. Mnożą się „medialne ambony” z samozwańczymi kaznodziejami, uzurpującymi sobie rolę sędziów wszystkiego
i wszystkich. Globalizacja i swobodny dostęp do mediów stały się narzędziem rozsiewania półprawd i świadomej dezinformacji niektórych samozwańczych „mediów katolickich” (por. Tornielli i Valente, Dzień sądu, s. 11-12).
Trzeba ciągle uczyć się kochać Kościół, ten realny i ten idealny. Trzeba mieć go za matkę, co nie oznacza, że wystarczy być tylko ochrzczonym. Kościół należy szanować, czuć się z nim solidarnym w dobrej i złej doli. „Mąż nie chodzi od domu do domu, by donosić sąsiadom, że jego żona jest ladacznicą” – pisał Antoine de Saint-Exupéry. A tak, niestety, czynią niektórzy członkowie Kościoła. Nie jest to droga miłości ani droga naprawy Kościoła. Trzeba leczyć rany Kościoła z miłością i oddaniem. ■

Ten i inne teksty czytaj dzięki prenumeracie

Zajrzyj do nas na FB