Męczeńskie oddanie życia za bliźniego nie było wynikiem jednorazowego heroizmu Ojca Maksymiliana Kolbego, lecz owocem trwającej latami Jego heroicznej wierności Bogu i Jego ofiarnej miłości do ludzi.
Także w naszych czasach są wokół nas ludzie, którzy trwają w wiernej miłości do Boga i bliźnich za cenę męczeństwa.
Sprawdzianem świętości
jest miłość
Dla uczniów Jezusa cierpienie nie jest celem życia ani kryterium świętości. Zbawiciel pragnie, żeby Jego radość była w nas i żeby ta Jego radość w nas była pełna (por. J 15,11). Chrześcijanin to ktoś powołany do wielkiej miłości, a nie do wielkiego cierpienia. To o miłość, a nie o cierpienie zapyta nas Jezus na końcu naszego życia doczesnego. Istotą świętości nie jest męczeństwo samo w sobie, lecz heroiczne trwanie w miłości i wierności Bogu także za cenę męczeństwa. Ojciec Kolbe byłby święty również wtedy, gdyby nie oddał życia za współwięźnia w obozie koncentracyjnym Auschwitz i gdyby nie został zadręczony na śmierć w bunkrze głodowym.
Po grzechu pierworodnym, po kolejnych grzechach kolejnych pokoleń, a także na skutek naszych własnych grzechów i słabości jesteśmy na tyle mocno zranieni duchowo, że łatwiej nam czynić zło, którego nie chcemy, niż dobro, którego szczerze pragniemy. Łatwiej jest kogoś krzywdzić niż kochać. Łatwiej jest łamać własne sumienie niż kierować się Dekalogiem. To właśnie dlatego już samo trwanie dziesiątkami lat w wierności Bogu i w ofiarnej miłości na wzór Jezusa wymaga wysiłku, dyscypliny, wytrwałości, codziennego heroizmu czasem na miarę męczeństwa. I to także wtedy, gdy wokół nas są ludzie szlachetni, zaprzyjaźnieni z Bogiem, którzy ułatwiają nam pójście drogą błogosławieństwa.
Współcześni męczennicy i ich prześladowcy
Codzienne trwanie w miłości i wierności przybiera formę męczeństwa wtedy, gdy ktoś nas dręczy czy prześladuje także na inne sposoby niż poprzez pozbawianie nas życia. W ostatnich miesiącach już kilka razy rozmawiałem z ludźmi, którzy wręcz męczeńsko cierpią za wiarę, chociaż ich męczeństwo nie jest widoczne z zewnątrz i nie jest pokazywane w dominujących mediach. Męczeńskie udręki cierpią w naszej Ojczyźnie ludzie wierni Bogu
i kochający, którzy widzą, że jakiś szyderca nakleja na ikonie Świętej Matki Jezusa podróbkę tęczy, czyli gejowską „flagę”, która jest symbolem homoseksualnego wyuzdania, demoralizacji, kpiny z małżeństwa, rodziny, miłości
i czystości. Podobnie męczeńskie udręki cierpią ludzie wrażliwi, którzy uczestniczą w Eucharystii, żeby spotkać się z oddającym za nas życie Bogiem, a na ich oczach ktoś wchodzi do świątyni po to, żeby kpić sobie z Chrystusa, żeby profanować Jego krzyż, żeby wyśmiewać Jego nauczanie, czy żeby szydzić sobie ze świętych dla nas sakramentów i obrzędów. Dla ludzi Bożych i wrażliwych taka okrutna postawa współczesnych pogan to forma straszliwej przemocy i źródło duchowej udręki.
Istnieją nadal kraje, w których męczeństwo uczniów Chrystusa przybiera jeszcze bardziej skrajne formy.