Tak wiele modlitw, tak wiele nabożeństw już znamy. A może sięgniemy po Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny?
To modlitwa tak dawna, a jednocześnie świeża, niesie w sobie zapis żywego doświadczenia wielu wierzących z czasów biblijnych, a także późniejszych tradycji. Tyle już pokoleń śpiewało Godzinki, niekiedy z rana, budząc się ze snu, wstając ze świadomością, że niełatwy będzie to dzień i że dobrze te pierwsze chwile spędzić z Maryją, która – niepokalana – w sposób nieskalany
przeżyła swe bardzo trudne życie.
Być może jednak wolimy, jak wielu wierzących, dzielić Godzinki zgodnie z ich opisem na modlitwy: poranne, południowe, popołudniowe, wieczorne… Jeśli nawet nie jesteśmy bardzo punktualni, bo obowiązki i rytm dnia unoszą nas z pośpiechem, to jednak zwyczaj wplatania w bieg codziennych wydarzeń naszej modlitwy, jak przystanku po drodze, może nam przynieść chwile wytchnienia. A jeśli jednak zdołalibyśmy znaleźć czas na krótki odpoczynek z Maryją, zostawiając na chwilę to, co z trudem niesiemy, i ciesząc się Nią, by potem znowu nasze ciężary nosić dalej?
Na popołudnie, godziny już nieco późniejsze, przeznaczona jest Kompleta. Różnie to bywa, niekiedy już bardzo zmęczeni mamy dość tego dnia po prostu i uważamy, że nic już nam nie pomoże, chcemy tylko dociągnąć do wieczora. Niekiedy odwrotnie – bywa, iż mamy poczucie winy, że niezbyt udał się ten dzień, może nawet nieco zmarnowany. W obu tych sytuacjach – a niewątpliwie także paru innych – można zaryzykować chwilę na Kompletę. To nie zmieni wszystkiego – ale doda nam siły, podniesie nasze myśli. Dajmy sobie szansę, u schyłku dnia, dajmy chwilę sobie i Niepokalanej.
Witamy i wzywamy więc w Hymnie Nieszporów Matkę szlachetną. To bardzo cenne wezwanie. Niektórzy idealizują matki, uważają, że „każda matka” albo „prawdziwa matka” powinna być taka, jak sobie wyobrażają. Przyznajmy pokornie, że nigdy tak nie było. Po upadku człowieka, po grzechu pierworodnym, niestety, nic nie ocalało bez skazy – tylko jedna: Niepokalana, tylko Ona. Uznanie tej prostej prawdy pomaga nam z cierpliwością znosić niedoskonałość najpierw własną, a skoro naszą, to i innych. Pomaga doceniać wspólne wysiłki, bo przecież upadamy i podnosimy się na nowo. Starając się, wysilając, podejmując ciągle nowe starania, nie dorastamy do Jej świętości. Jedna jest tylko Niepokalana, rzeczywiście Matka szlachetna, i nie da się z Nią porównać nikogo. Ale możemy Ją wzywać, prosić, uczyć się od Niej, starać się naśladować w tym, co jest dla nas dostępne, być blisko Niej, zapraszać do naszego życia.
Nawet dla Niej, tak świetnie i hojnie przygotowanej do powołania, tak bogato obdarzonej łaskami, macierzyństwo było trudne. Jej miłość i szlachetność stale wzrastały, rozwijały się. Jak przypominał nam św. Jan Paweł II, w trudzie, w wysiłku ciemnej pielgrzymki wiary prowadzona była Niepokalana. Ona wie, co to zmęczenie, niepokój, ból serca, poczucie niepewności, kłopoty, niezrozumienie ze strony innych. Czy Jej sąsiedzi, krewni, znajomi i zwykli obserwatorzy umieli Ją docenić, zrozumieć? Legendy, zazwyczaj w najlepszych intencjach pisane, podkreślały często niezwykłość Jej wyglądu, blask Jej oczu, jasność twarzy, wdzięk ruchów, zachwyt przechodniów, a nawet wspaniałość szat.
Jednak wielu Świętych ostrzegało też, że ukryta była i jest piękność Niepokalanej, a Ją samą, jak i św. Józefa, i samego Zbawiciela spotkało wiele niezrozumienia…
Jednocześnie Matka szlachetna w każdym trudzie codzienności z Synem Bożym była Mu bliska i wierna, niezłomna, niewzruszona, nieskalana. Nic nie mogło Jej odłączyć od Boga – ani zło, ani cierpienie, ani pokusy, ani kpiny czy obraźliwe słowa. Dlatego też śpiewamy z przekonaniem, że „po prawej stronie Króla stoi w złotogłowie”, jak zwycięski hetman po bitwie staje przy swoim władcy (bowiem wcześniej cały czas w niebezpieczeństwie, lęku, walce, zagrożeniu życia nie odstąpił przecież swego króla, nie uciekł, nie zgubił się, nie zdezerterował, lecz pokusom i napaści oparł się, wytrwał i przyczynił się do pomyślnego przebiegu wydarzeń).
Tak Maryja – niepokalana, zwycięska staje przy, dla Niej najważniejszym, Synu Boga żywego, jako przy swym królu stawali dowódcy zwycięskich zastępów, podkreślając, za kogo i dla kogo walczyli, w czyje imię tak mocno, odważnie i skutecznie stawali do walki. Król zaś, wiedząc, kto był mu wierny, kto dla niego żył, walczył i dowodził, kto działał w jego imieniu, przyzywał do siebie zasłużonych i pokazywał się w tak dobranym towarzystwie.
Maryja była nie tylko Matką, która urodziła i wraz ze św. Józefem wychowywała małego Jezusa. Stała się także, jak podkreślali z zachwytem poeci i Święci, Matką – Uczennicą swego Syna, bliską Mu nie tylko ciałem, ale przede wszystkim duchem, sercem, umysłem, oddaną całkowicie, skupioną na Nim, rozważającą Jego słowa, Jego czyny. Słusznie wyobrażamy Ją sobie po prawej stronie Króla – tam właśnie zapraszano najbardziej oddanych, najbardziej zasłużonych i patrzono na nich z prawdziwym podziwem.
Podziw dla kogoś i fascynację wyrażamy od dawna nazywając go gwiazdą – może filmową, może teatralną. Można kogoś uznawać za gwiazdę lub nie, zresztą można zmienić zdanie – i to niejednokrotnie. W każdym sezonie teatralnym może pojawić się nowa gwiazda. Jednak porównanie Niepokalanej do gwiazdy morskiej, wskazującej port toną-
cych – jest bezkonkurencyjne. Gwiazdy filmowe bywają gwiazdami, a potem znikają z horyzontu; zresztą nigdzie nas one realnie nie prowadzą, po prostu świecą i skupiają uwagę jedynie na sobie.
Jednak Maryja jest od wieków gwiazdą nieomylną, niezmienną, zawsze wskazującą nam właściwy kierunek w drodze. Jej można zaufać, Ona dobrze prowadzi w każdej sytuacji, o każdej porze dnia czy ciemności. Kiedy nazywamy Niepokalaną jasną gwiazdą morską i portem tonących, widzimy wyraźnie różnicę: aktorzy czy piosenkarze bywają nazywani gwiazdami, bo wiele osób ich zauważa i robią wrażenie, to właściwie chyba wszystko, co można o nich powiedzieć. Czasem ich sposób życia nie prowadzi wcale do jasności… Czy byłoby dla nas dobrze, byśmy sugerowali się tym, czego chcą nas uczyć gwiazdy mediów? Jak często musielibyśmy zmieniać swoje życie pod wpływem nowej mody?
Jednak Maryja jest prawdziwą jasną gwiazdą morza – wskazującą na Kogoś jeszcze większego nawet niż Ona sama, prowadzącą do portu bezpiecznego, schronienia dla tonących. To według Niej – tej Gwiazdy – rzeczywiście warto płynąć, na wzburzonym nawet morzu wydarzeń, to Jej blasku warto się trzymać, gdy czujemy się miotani i rzucani falami wydarzeń, na które nie mamy wpływu. To Ona wskazuje dobry kierunek, dobry dla nas, bo Ona chce dla nas dobra, pokoju, miłości, zbawienia.
Dlatego Hymn Komplety Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny zawiera na koniec bardzo intymne wyznanie i wezwanie: „Jak olej wylany, o Maryjo, Imię Twoje – Słudzy Twoi zakochali się bardzo w Tobie”. To zapis ważnego doświadczenia sprzed wielu setek lat, które przetrwało aż do naszych czasów, ponieważ w nim odnajdywały się kolejne pokolenia.
Tak, dobrze jest być z Maryją, myśleć o Niej, zastanawiać się nad Jej życiem, patrzeć na Jej obrazy, powtarzać z Nią słowa Magnificat, wypełniać Jej polecenie z Kany, uczyć się od Niej uwielbienia, wdzięczności i radości z obecności Bożej w każdym dniu. Samo wspomnienie o Niej czy wezwanie Jej imienia może być jak wonny olejek, łagodzący nasze zaschnięte rany i utrudzone pracą dłonie, kojący swym zapachem nasze znużenie i zniechęcenie. Przyjmijmy wraz z Godzinkami czas radości i odpoczynku z Maryją, w pełnym
zaufaniu – czas naszego wytchnienia. ■