Opowieści z lasu. Odcinek XV
W poprzednim odcinku zostawiliśmy naszego leśnego pustelnika z Konigórtka, Abba Włodka, w pociągu. Wracał do swej chatki w Konigórtku z Trąbinka, z urodzin swojego dobrego znajomego – Chudego. Po drodze poznał „zwariowaną” klaryskę bezhabitową, Julię, pracującą w PKP, i odebrał telefon od Amelii, zwanej „Rudą piękną”. Okazało się, że do Amelii miała przyjechać na kilka dni rodzina z Warszawy. Amelia potrzebowała świeżych pstrągów. Włodek obiecał, że jak tylko dojedzie do Konigórtka, to zabierze się za łowienie. Umówili się na sobotę rano. Włodek miał dać znać,
czy udało mu się czegoś nałowić, czy nie.
Na zegarach wybiła północ, zaczynała się sobota. Pstrągi, nałapane przez Włodka
w Brdzie, były gotowe, czekały sobie spokojnie w wielkiej, niebieskiej beczce, wypełnionej do połowy wodą. Włodek lubił łowić pstrągi, lubił je ludziom roznosić i rozdawać, ale sam rzadko je jadł. Jakoś nie miał czasem siły do tego, żeby je życia pozbawiać. Czasami tak go to uwierało, że gdy już zdecydował, żeby zjeść pstrąga, to jechał do Mylofu, zabierając ze sobą to, czego nałowił, wchodził do sklepu przy zaporze, tego przy zakładzie hodowli pstrąga, i prosił zaprzyjaźnionych sprzedawców, żeby mu te pstrągi pozabijali, bo on sam nie jest w stanie.
Włodek wstał skoro świt, pomodlił się porządnie i konkretnie, nakarmił koty (stali Czytelnicy pamiętają, że kilka odcinków temu, gdy wracał z Gdańska, to ktoś mu na Dworcu Głównym wręczył dwa kociaki: Muchomora i Elvisa), zaparzył sobie mały kubełek kawy i zabrał się za pracę. Miał do przetłumaczenia kilka stron artykułu o pięknie.
Praca tak go wciągnęła, że nie zauważył upływu czasu. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi chatki. Pomyślał sobie, że czas najwyższy znaleźć sobie jakiegoś psa, bo ani Muchomor, ani Elvis nie zareagowały na te dźwięki w żaden ludzki, psi czy koci sposób.
– Proszę wejść, proszę wejść! – zawołał Włodek.
– A już wchodzę, a już wchodzę! – odpowiedział mu jakiś głos zza drzwi. W progu stanęła Amelia, zwana „Rudą piękną”.
– A zapraszam, a zapraszam! Do środka, do środka! – zakrzyknął wesoło, podwajając każdy z fragmentów wypowiedzi.
– A dziękuję, a dziękuję – odpowiedziała Amelia i weszła do chatki. Włodek uznał, że skoro podjęła zabawę w podwajanie słów, to znaczy, że wszystko u niej w porządku z poziomami poczucia humoru we krwi. Coś mu również powiedziało, że mu się Amelia coraz bardziej podoba, ale póki co przeszedł nad tą myślą do porządku dziennego. A właściwie do porządku pstrągowego.
– To co, zabieramy się za pstrągi?
– Ano zabieramy.
Przeszli na tył chatki, do pomieszczenia, w którym Włodek zaparkował beczkę z pstrągami. W beczce pływało kilka ryb.
– Chcecie, gaździno, syćkie te pstrągi, czy któregoś wypuszczamy na wolność? – zażartował.
– To może ja bym… i ze cztery wzięła.