MAMA I CÓRKA

MAMA I CÓRKA

Joanna swoje życie zawdzięcza heroicznej postawie  matki Joanny Beretty Molla , u której lekarze wykryli  włókniaka macicy. Medycy  od początku nakłaniali ją do usunięcia ciąży. Nie zgodziła się . Uważała , że maleństwo , które nosi pod swoim sercem ma takie samo prawo do życia jak ona. Zmarła tydzień po porodzie w wyniku komplikacji medycznych po usunięciu guza. Jej mąż miał w uszach słowa Joanny :

„Piotrze , przede wszystkim ratuj dziecko!”

Kim była ta niezwykła kobieta i jaka naukę  przekazała dla współczesnych matek i ojców ?

 

Joanna Beretta Molla była włoska lekarką . Urodziła się 4 października 1922 roku w Megencie koło Mediolanu jako dziesiąte z trzynaściorga dzieci Marii i Alberta. Ojciec był kolejarzem a matka zajmowała się domem Wzrastała w atmosferze  miłości i wiary. Rodzina każdy dzień rozpoczynała wspólna mszą święta, a  kończyła różańcem. Czyż można potrzebować wspanialszego świadectwa jak  żyć i  Kto powinien być w życiu najważniejszy ?  Joanna Beretta nie miała wątpliwości. Jedna z jej przyjaciółek z dzieciństwa wspominała :

„Przypominam ją sobie dobrze: łagodny charakter, twarz zawsze uśmiechnięta, głębokie spojrzenie ujawniające zrównoważonego ducha. Miała czystą duszę, wspaniałomyślne serce, przyjmujące i otwarte na wszystko, co dobre… Nie pozwalała na osądzanie lub krytykowanie profesorów, ani na mówienie źle o innych. Jeśli ktoś zaczynał, dawała znak, by przestał”.

 

Po ukończeniu studiów medycznych , za wzorem swojego rodzeństwa chciała wyjechać na misje. Stało się jednak inaczej. W 1949 roku poznała swego przyszłego męża inżyniera Piotra Mollę. Pokochali się z całego serca. A jej  listy skierowane do przyszłego męża mogą uczyć współczesne pokolenie młodych ludzi , czym jest miłość małżeńska, co  znaczy szanować drugiego człowieka (tego którego się kocha i chce się z nim spędzić całe życie)  i w jak niezwykły i czuły sposób można do niego mówić . W jednym z listów, który do niego napisała czytamy:

 

Mój Najdroższy Piotrze!

 

„Jak Ci dziękować za ten cudowny pierścionek zaręczynowy? Drogi Piotrze, aby Ci wyrazić moją wdzięczność, ofiaruję Ci me serce. Będę Cię kochała zawsze tak, jak już Cię kocham. Myślę, że w przeddzień naszych zaręczyn sprawi Ci radość wyznanie, iż jesteś dla mnie najdroższą osobą, do której nieustannie zwrócone są moje myśli, uczucia i pragnienia. I nie mogę się już doczekać chwili, w której stanę się na zawsze Twoja. Najdroższy Piotrze, Ty wiesz, iż moim pragnieniem jest widzieć Cię i znać jako osobę szczęśliwą. Powiedz, jaka powinnam być i co powinnam zrobić, ażeby Cię takim uczynić? Bardzo ufam Panu Jezusowi i jestem pewna, że On pomoże mi być narzeczoną godną Ciebie. Przy Tobie czuję się naprawdę pewnie! A od dziś proszę Cię, Piotrze, o jedną przysługę. Jeśli zobaczysz, że czyniłabym cokolwiek, co nie jest dobre, powiedz mi o tym, popraw mnie. Czy rozumiesz? Będę Ci za to zawsze wdzięczna. Ściskam Cię z całych sił i życzę wesołych Świąt Wielkanocnych.”

 

Pobrali się 24 września 1955 roku. Przeżyli razem siedem wspaniałych lat. Urodziła czwórkę dzieci : Piotra-Ludwika, Marię Zytę, Laurę. Niestety, dwa  miesiące po tym jak dowiedziała się, że po raz kolejny zostanie matką rozpoczęła się jej Droga Krzyżowa.

„Idę do szpitala i nie jestem pewna, czy wrócę do domu. Boję się, módl się za mnie” – powiedziała do męża, przed pójściem do szpitala na operacje usunięcia nowotworu macicy – włókniaka.

Życie jej i dziecka , które nosiła pod swoim sercem było śmiertelnie zagrożone.

Lekarze ze względu na  „ wskazania medyczne” namawiali kobietę do usunięcia ciąży. Joanna zdecydowała się jednak urodzić dziecko.

Operacja udała  się. W  Wielką Sobotę 21 kwietnia urodziła się Joanna – Emanuela. Ważyła 4,5 kilograma. Wydawało się , że wszystko skończyło i dla matki i dla córki dobrze.

Stało się jednak inaczej…

„Mama została przyjęta do szpitala w Wielki Piątek, – wspomina córka Joanna – właśnie w czasie Wielkiego Tygodnia, 20 kwietnia 1962 roku, po południu. Lekarze, ponieważ już została poddana jednemu zabiegowi chirurgicznemu usunięciu mięśniaka, chcieli, by rodziła w sposób naturalny. Niestety, nie przyniosło to spodziewanych rezultatów. A zatem, następnego ranka, w Wielką Sobotę o godz. 11 zrobili jej „cesarskie cięcie” i ja się narodziłam. Kilka godzin potem mama poczuła się bardzo źle. Miała bardzo wysoka gorączkę i odczuwała wielki ból. Okazało się, że w konsekwencji komplikacji okołoporodowych pojawiło się septyczne zapalenie otrzewnej. I wtedy zaczęła się prawdziwa agonia mamy, jej Kalwaria, która się złączyła z męką Jezusa na górze Kalwarii. W czasie tej swojej agonii, wiele razy powtarzała: “Jezu, kocham Cię, Jezu, kocham Cię”.
Aż do końca chciała przyjmować Komunię świętą. Nie mogła już przełykać, więc przyjmowała cząstkę do ust. Bardzo zależało jej na tym, żeby wrócić do domu. Prosiła tatę: “Piotrze, zabierz mnie do domu”. Lekarze pozwolili na to dopiero w sobotę po Wielkanocy, 28 kwietnia, kiedy widzieli, że nic więcej dla niej nie mogą zrobić. A zatem tata zabrał mamę do domu w Ponte Nuovo di Magenta, w sobotę o czwartej nad ranem. Mama zmarła w swoim łożu małżeńskim o ósmej rano, mając zaledwie 39 lat”.

Jedne z ostatnich słów, które skierowała do swojego męża Piotra brzmiały :

„Byłam już na tamtym świecie. Gdybyś wiedział, co widziałam!”

Jej miłość była tak wielka i bezgraniczna …… a świadectwo jej  życia powinno stać się drogowskazem we współczesnym świecie, w  którym najsłabszym , chorym, starym i tym, którzy są pod sercami swoich matek odbiera się prawo głosu.

 

W Polsce Kult Świętej Joanny Beretty Molli rozwija się już od wielu lat. Jej relikwie  są m.in. w Nowym Sączu, Białymstoku, Sandomierzu, Warszawie, Toruniu, Żninie, Koninie, Kancelarii Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej.

Na uroczystości przyjęcia relikwii w Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu (03.06.2004 roku) jej córka Laura Panutti mówiła: „Mama kochała wszystko co piękne, święte i wzniosłe. Kochała muzykę, sztukę, grała na fortepianie, chodziła na koncerty, malowała. Kochała góry, jeździła bardzo dobrze na nartach i wspaniale wspinała się po górach. Lubiła również modnie się ubrać, dbała o dom i była wyśmienitą kucharką. Była kobietą współczesną, pełną radości z faktu życia, która widziała we wszystkim, co stworzone, odbicie miłości Bożej „ .

 

Współczesnym kobietą tak bardzo brakuje prawdziwych wzorców do naśladowania.  Świat  mediów, kolorowych czasopism podpowiada im jak być wiecznie młodą, świetnie ubraną kobietą zaspakajającą przede wszystkim swoje pragnienia i marzenia bez oglądania się na innych .  I może nie ma w tym nic złego ale chyba warto pamiętać , że żyjemy nie tylko dla siebie ale i dla innych. Joanna Beretta Molla jest tego cudownym przykładem. Od tej  świętej możemy  uczyć się czym jest prawdziwa miłość i poświęcenie.

 

Modlitwa za wstawiennictwem św. Joanny Beretty Molla

Boże, Ty powiedziałeś, że nie ma większej miłości nad tę, kiedy ktoś daje życie za osobę ukochaną. Dziękujemy Ci, że dałeś nam w osobie św. Joanny płomienny przykład prawdziwej miłości i szacunku do życia. Dopomóż nam, abyśmy zrozumieli Jej przykład życia, rozpowszechniali go i sami nim żyli. Odnów we wszystkich kobietach, żyjących na całym świecie, zrozumienie sensu ich misji i szacunku dla każdego życia, które jest darem Boga, a na którego straży winny stać nawet za cenę własnego życia. Daj nam łaskę, której oczekujemy za wstawiennictwem św. Joanny, która idąc za przykładem Jezusa, ofiarnie złożyła swoje życie za życie innych. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

 

 

 

 

 

 

Zajrzyj do nas na FB

Warto zobaczyć