Religious old book on a wooden table. A religious cross tied wit

Napisz drogę krzyżową

Żeby post był postem misi być wyrzeczenie, modlitwa, mądra intencja, dyscyplina w wytrwaniu i pewnie szereg innych warunków, które każdy definiuje samodzielnie. Ma być praca nad sobą w świetle nauki Chrystusa.

Czas Wielkiego Postu, to dla wielu okres wyzwań, postanowień, diet odchudzających, intensywnego czytania Brewiarza, Pisma Świętego, medytacji. Pomijając fakt niekoniecznie właściwego kierunku myślenia należy cieszyć się, że ludzie uwzględniają ten okres w swoim życiu i podejmują jakiekolwiek działania żeby rozwinąć się wewnętrznie, czy zewnętrznie. W kościołach odbywają się nabożeństwa pasyjne, zwłaszcza Droga Krzyżowa, na której mogą się wykazać prawie wszyscy: księża, ministranci, wspólnoty parafialne, zespoły muzyczne, koła różańcowe, Rycerze św. Jana Pawła II. Coraz częściej dopuszczani są do przygotowania rozważań zwykli ludzie. I te rozważania cieszą się większym zainteresowaniem niż odczytywane gotowce z internetu czy opracowania mnichów w zakonach kontemplacyjnych. Czy dobrze to, czy źle – każdy ocenia samodzielnie. Mnisi na pewno mniej błądzą, posiadają większe doświadczenie w modlitwie i medytacji, oceniają rzeczywistość z perspektywy ksiąg napisanych przez Ojców Kościoła. Przedstawią problemy duchowe zgodnie z Nauką Kościoła. Zwykli ludzie odniosą w swoich rozważaniach się do pracy, alkoholizmu, poróżnieniu z rodziną, kłopotach w pracy, problemach z dziećmi, chorób. Młodzi napiszą o bezsensie życia, braku przyjaciół, zniewoleniu, braku perspektyw, problemach z seksualnością, opiszą drażliwe problemy w społeczeństwie i Kościele. Będzie to napisane prostymi słowami, tak jak czują. Słowa i przekaz będzie łatwy, mimo, że tematy często są bardzo trudne i osobiste.

Jakiś czas temu napisałem rozważania Drogi krzyżowej. Przygotowując stację po stacji, czytając źródła, historie biblijne, szukałem informacji i odnosiłem je do rzeczywistości. Dowiedziałem się bardzo wiele o cierpieniu Jezusa, Maryi, uczniów. Dowiedziałem się o przebiegłości Żydów aby “zgodnie z prawem” upokorzyć Jezusa bardziej, aby wymierzyć mu większą ilość batów. Dowiedziałem się jak rozwianym charakterem był Poncjusz Piłat, jakim był oportunistą. Ale też dowiedziałem się jak bardzo słaby jestem ja. Ile błędów robię, jak sobie usprawiedliwiam te czy inne zachowania. Ujrzałem siebie wśród ludzi, którzy knuli przeciwko Chrystusowi, poczułem się jak przekupiony doczesnością uczestnik tłumu wołający “na krzyż z Nim!”, lub przechodzący obojętnie. Zauważyłem jak bardzo daleko jestem od Jezusa – mimo, że chodzę do kościoła, prowadzę muzyczny zespół parafialny, przystępuję do sakramentów. To napisanie rozważań zmieniło we mnie więcej niż chodzenie na wszystkie drogi krzyżowe przez całe życie. Dlaczego? Bo byłem ja i był Jezus. Była Jego Historia i moja historia. Nie było krzyża i świeczek, śpiewów, kasłania, obracania się wokół własnej osi. Byliśmy we dwóch a nad nami Duch Święty. To był jeden z kroków milowych w mojej wierze. Płakałem pisząc, a Jezus mówił: nareszcie widzisz. Ta relacja nie miała dodatkowych bodźców. Była bardzo osobista, bezpośrednia. To była bardzo trudna droga krzyżowa. Zacząłem się zmieniać i się zmieniam. Błądzę, ale wiem w którą stronę patrzeć.

Docelowo pozmieniałem trochę rozważania, żeby przedstawić proboszczowi do sprawdzenia. Moje zwykłe rozważania chyba podobały się wiernym. Kilka osób podziękowało za modlitwę. Czy zmienili swoje życie, czy było to krótkotrwałe zauroczenie – nie wiem, ale wierzę, że tak. Ja się zmieniłem. Czyli modlitwa była skuteczna. O, jak bardzo skuteczna!

To moja propozycja pracy nad sobą na Wielki Post: Napisanie własnych rozważań Drogi krzyżowej. Ale nie tak w głowie w wyobraźni, tylko na komputerze, czy na kartce. Tak po 5, 7 zdań do każdej stacji. Najpierw prośba do Ducha Świętego o mądrość, potem przeczytanie odpowiedniego fragmentu Ewangelii, rozważanie i wyartykułowanie tego co w nas siedzi. Tak jak by była przygotowywana modlitwa, która ma być usłyszana przez Boga głośniej niż modlitwy wypowiadane na co dzień.
Nie całość na raz. Ta przyjemność – żeby przyniosła skutek – powinna być dozowana, wykonana metodycznie, z rozwagą z wniknięciem w siebie. Z dyscypliną i wyrzeczeniami czy to wieczornego filmu, czy przeglądania facebooka. I każda następna stacja pisana po przeczytaniu tego, co się napisało wcześniej. Na koniec zobaczymy jacy jesteśmy.

To duże wyzwanie. Na mnie to podziałało. Może podziała na kogoś z Was?

Zajrzyj do nas na FB

Warto zobaczyć