Pierwszego marca obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Owy dzień ustanowiono by oddać hołd tym, którzy stanęli w obronie niepodległości państwa polskiego, a przeciwko narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu. Wyklętym odebrano wszystko to, co kochali – ojczyznę, dom, najbliższych. Jedynie tląca się nadzieja zatrzymała ich w lasach, a ostatki sił przynosiła wiara – wiara niezłomna. Wiara obecna w notatkach osobistych, grypsach, wyryta w ścianach ubeckich katowni oraz odnajdywana w dołach śmierci. To właśnie wiara chrześcijańska połączona z patriotyzmem świadczyła o ich potędze.
Moc przywiązania Żołnierzy Niezłomnych do wiary można porównać tylko do mocy ich patriotyzmu. W tamtym czasie jedno i drugie szło w parze, a badane źródła tylko to potwierdzają. Pierwszym przykładem może być postać pułkownika Witolda Pileckiego. W swoim raporcie z Auschwitz zapisał: „Kochajcie ojczystą ziemię. Kochajcie swoją świętą wiarę i tradycję własnego Narodu. Wyrośnijcie na ludzi honoru, zawsze wierni uznanym przez siebie najwyższym wartościom, którym trzeba służyć całym swoim życiem”. To właśnie ta wiara, którą tak gloryfikował, jak i jego postawa nie powalały mu nosić przy sobie fiolki z cyjankiem potasu. W grypsie do żony polecił: „Kup koniecznie książkę Tomasza à Kempis << O naśladowaniu Chrystusa>> i czytaj dzieciom fragmenty. To ci da siłę”. To niezwykłe, ale testament, który zostawił stał się testamentem wielu, w tym i moim, gdyż dzięki pułkownikowi ja także sięgnęłam po tę książkę.
Innym bohaterem, o którym co jakiś czas dyskutuje się w kontekście ewentualnej beatyfikacji, jest
płk Łukasz Ciepliński „Pług”. To chyba najlepiej udokumentowana postawa chrześcijańska, spośród wszystkich Niezłomnych. Tak wiele grypsów zachowało się do dzisiaj, a oto jeden z nich: „Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej, niż kiedykolwiek, że Idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście”. W grypsie, który wysłał na miesiąc przed egzekucją pisał: „Bogu dziękuje za to, że mogę umierać za jego wiarę święta, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne”.
W listopadzie 2000 roku, w piwnicach Willi „Jasny dom” znajdującej się we Włochach pod Warszawą, właścicielka wraz córką, podczas wnoszenia węgla, odkryły na ścianie napis „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Taki był początek odkrycia przeraźliwej prawdy o przeszłości ich domu – dawnej katowni NKWD. To tutaj strugami płynęła krew polskich patriotów, bestialsko katowanych podczas przesłuchiwań. „Jezu wyratuj”, „Na wyrok czeka Bóg”, „Matko Boża Opiekunko Nasza Wyratuj” – to tylko niektóre inskrypcje wyryte na ścianach, świadczące, że w obliczu olbrzymiego cierpienia ukojenie i nadzieję przynosiła jedynie wiara.
Ostatnim miejscem widocznej religijności Niezłomnych to bezimienne doły śmierci. To w nich archeolodzy, którym przewodzi prof. Krzysztof Szwagrzyk, odnajdują liczne świadectwa wiary. Medaliki z Matką Boską Częstochowską znajdowano przy żołnierzach głownie z centralnej części Polski, Ostrobramską przy żołnierzach z Wileńszczyzny, natomiast Matka Boska Kodeńska odnajdywana była przy Wyklętych z Podlasia i Lubelszyzny. Były to najskrzętniej skrywane skarby, gdyż nierzadko skazani pozbawiani byli wszystkiego, co mieli przy sobie. Wspomniany wcześniej płk Łukasz Ciepliński oznajmił współwięźniowi, że idąc na egzekucję będzie miał przy sobie medalik MB Częstochowskiej i po tym będzie można poznać jego ciało. Po latach ekipa prof. Szwagrzyka odkryje czaszkę żołnierza wraz z medalikiem. Wierzymy, że choć genetycznie niezidentyfikowane, mogą to być szczątki „Pługa”. Inną ciekawą historią, są dzieje medalika szkaplerznego ostatniego Wyklętego – Józefa Franczaka „Lalka”. Zanim został złapany i zamordowany, zostawił swój najcenniejszy przedmiot u pewnej kobiety. Owa kobieta przez wiele lat szukała bliskich „Lalka” by oddać pamiątkę. Dzięki Bogu odnalazła. Obecnie jest najcenniejszą „relikwią” jego syna – pana Marka Franczaka.