Intencja Rycerstwa Niepokalanej na październik:
Abyśmy wraz z Maryją, Dziewicą Misyjną, uobecniali Jezusa nawiedzającego każdy dom, głoszącego Królestwo pokoju i niosącego ulgę cierpiącym.
W ciągu życia każdy z nas wypowiada wiele, bardzo wiele słów. Ponoć każdego dnia średnio dziesięć tysięcy. Wśród nich są ważne i nieistotne. Są takie, których później się wstydzimy, i te, które są budujące. Wiele wypowiedzianych przez człowieka słów ma ogromne znaczenie i decyduje o kształcie przyszłości, na przykład przysięga małżeńska. Do najważniejszych słów zaliczamy między innymi te, które człowiek wypowiada, żegnając się
z doczesnym życiem – testament. Myślę, że tę zasadę możemy zastosować również do nauk, których Jezus udziela Apostołom
w czasie Ostatniej Wieczerzy. Wtedy uczniowie usłyszeli od swojego Mistrza, że mają się miłować tak, jak umiłowani zostali przez Niego. „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was
wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał” – zapisał św. Jan, świadek tego wydarzenia. Przeznaczyłem was, abyście szli…
Jako chrześcijanie – uczniowie Chrystusa, Jego przyjaciele – winniśmy tę naukę zachować poprzez wprowadzenie w życie. Możemy też spojrzeć z drugiej strony: jeśli zachowujemy naukę Chrystusa, czyli kochamy jak On, idziemy i przynosimy owoc, stajemy się przyjaciółmi
Jezusa. Iść i kochać – nawiązując do popularnej piosenki – to tak łatwo powiedzieć.
Bóg daje nam talenty, byśmy nimi służyli, pomnażali je. Sami korzystamy z otrzymanych łask, ale jesteśmy zobowiązani do dzielenia się nimi, do niesienia błogosławionego
pokoju zwłaszcza tym, którzy są udręczeni.
Maryja jest dla nas, Jej rycerzy, wzorem do naśladowania. Papież Franciszek w czasie Światowych Dni Młodzieży 2023 ukazywał Maryję jako Niewiastę gotową do pomocy
i niosącą tę pomoc. Nawiedzenie św. Elżbiety czy wesele w Kanie Galilejskiej są kapitalnym przykładem działania. Maryja
z pośpiechem idzie do Elżbiety. Z pośpie-
chem – nie czeka na „okazję”, nie siada, by przemyśleć wszystkie „za i przeciw”, a przecież sama jest w stanie błogosławionym. Idzie do krewnej z pomocą i z… Jezusem. Tak, niesie Jezusa. Dzięki temu Elżbieta, wątpiący Zachariasz i noszony pod sercem matki Jan mają sposobność, by jako jedni z pierwszych spotkać Boga Człowieka. Nie wychodząc z domu! To On ich nawiedza… „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was (…)”.
Bóg przychodzi do człowieka niespodziewanie i bardzo dyskretnie – nie trzęsie się ziemia, chóry anielskie milczą… A On przybywa „w cichym powiewie” miłości i ludzkiej życzliwości. Maryja podejmuje „wyzwanie”, ale choć wydarzenia z nim związane są „kosmiczne”, to nie przerastają ludzkich możliwości. Boża łaska i błogosławieństwo spływają na tych, którym postanowiła pomóc.
W czym? W prowadzeniu gospodarstwa domowego, w codziennej krzątaninie, w zwykłych, codziennych pracach.
No to teraz przejdźmy na nasze podwórko. Co jest ponad nasze siły? Jakie wymagania stawiane przez Boga są niewykonalne i przez to zamykają nam drogę do świętości? Pytania te są retoryczne. Bo przecież oczywiste jest,
że jeśli nas coś przerasta, to nie Boże przykazania, nawet nie przykazania kościelne. Jeśli nas coś ogranicza, to nasza ludzka, słaba wiara, wypaczone pojęcie miłości, doczesna krótkowzroczność, zastępująca nadzieję.
Jeśli wydaje się nam, że nie potrafimy,
nie mamy siły albo nie wiemy, jak okazać miłość bliźniemu, to znaczy, że ciągle jeszcze nie powiedzieliśmy „tak” Panu Bogu. Ten bliźni to – mąż, żona, dziecko (nawet to dorosłe), sąsiad, koleżanka, ciotka, kuzyn… ta wyliczanka nie ma końca. Bo bliźnim jest każdy – i ten, z kim siedzimy w ławce na niedzielnej Mszy świętej, i ten, kto do kościoła od lat nie chodzi. Zwolennik jakiejś partii
i zagorzały opozycjonista. Młody i starszy.Komu w życiu się udało i nieudacznik. Każdy potrzebuje Jezusa. Każdy tęskni za pokojem
i dobrem. Fakt – niektórzy wzniecają wojny i wojenki, nie chcą przeprosić za krzywdy już wyrządzone i krzywdzą dalej, ale czy ich tym bardziej nie powinniśmy kochać? Tak, to nie jest łatwe. Ale jeśli naszą ludzką sprawiedliwość oddamy Jezusowi i w Nim – dostrzegając ludzką niesprawiedliwość (fałszywe oskarżenie, sąd Piłata) – szukać będziemy sprawiedliwości Bożej, której na imię Miłosierdzie, to czy tak właśnie nie staniemy się Jego przyjaciółmi?
Św. Ojciec Maksymilian nie dyskutował z niesprawiedliwym wyrokiem śmierci głodowej dziesięciu za ucieczkę jednego – On miłosierdzie wprowadził w życie. A my,
w mniejszych problemach, w codziennych wyborach, czy nie za często jedynie udajemy miłość? Każdy sam musi odpowiedzieć na to pytanie. Czy kocham jak Jezus? Czy kocham jak św. Ojciec Kolbe? Czy umiem oddać coś „mojego” dla bliźniego? Czy jak Maryja
z pośpiechem niosę Jezusa? Sporo tych pytań,
ale rozważając Różaniec, możemy znaleźć podpowiedź i odpowiedź na nie. A zatem… do dzieła! ■