Zwykła – niezwykła…

Zwykła – niezwykła...

Była silna, choć jej sylwetka mówiła coś przeciwnego.
Była mądra pomimo braku dyplomów. Radosna też była, choć po jej twarzy często płynęły łzy. Ciocia Leonia.
Pani z sąsiedztwa, jakich wiele wokół nas.

Zewnętrznie przeciętna, lecz w środku ocean możliwości, radości, ciepła i dobrej pogody. A któż z nas nie lubi dobrej pogody! Czasem tylko zbyt wiele nad nami chmur przesłaniających niebo, zawsze jednak błękitne i rozświetlone blaskiem słońca. Ciocia Leonia na szczęście zdążyła uwierzyć, że ponad chmurami zawsze świeci słońce.
Lubiłam ciocię odwiedzać, bo każde spotkanie z nią głęboko mnie ubogacało: przypominało mi, że istnieje inny świat, inny Dom ‒ ten w wieczności, z tęskniącym za mną Ojcem, który nigdy mnie nie porzucił, jak zrobił to mój własny, ziemski. Już od podwórka dobiegały do mnie słowa pieśni, którą wdzięcznie śpiewała, krzątając się po kuchni. Spracowanymi dłońmi, pobielonymi mąką, czyniła znak krzyża nad blaszką wypełnioną przed chwilą ulubionym ciastem, kończąc śpiewne zaproszenie Maryi do kuchennych pitraszeń. Ponoć z Maryją ciasta zawsze się udają, więc modlitwy wdzięczności wobec Niej nigdy w kuchni nie żałowała…

„Zawitaj, Królowo Różańca świętego.
Jedyna nadziejo człowieka grzesznego.
Zawitaj, bez zmazy Lilijo!
Matko Różańcowa, Maryjo!
Panno nad pannami,
Święta nad świętymi.
Najświętsza Królowo, Pani nieba, ziemi.
Najśliczniejszy kwiecie, Lilijo!
Matko Różańcowa, Maryjo!”

Uwielbiałam opowieści cioci o Mamie Pana Jezusa. Skąd ta prosta kobieta posiadła taką znajomość, sam Pan Bóg raczy wiedzieć. Talentu na pewno nie poskąpił. Zapamiętałam barwne opisy wyglądu Tej, którą ‒ jak mawiała ciocia ‒ za wzór każdej kobiecie postawić trzeba, a świat zaraz byłby radośniejszy, porządniejszy i milszy do życia. Tak więc: „Jej włosy barwy pszenicznej. Oczy lazurem głębokie. Czystość jaśniejsza nad lilije, a lico różom odcień nadaje. Jej uśmiech perły rozświetla, a śpiew zachęca słowika. Jej kroki gwiazdom szlaki wytyczają, zaś blask Jej duszy jaśniejszy nad słońce”. Myślę, że tak może mówić o Królowej niebios tylko ktoś, kto bardzo kocha i nieustannie wpatruje się w niebo.
Ciocia, wcale nie odrywając się od przyprawiania majerankiem obłędnie smacznej zupy, opowiadała jednocześnie o Bożym stwarzaniu, iż we wszystkim kierować się musiał nasz Pan przyszłą miłością Maryi
i Jej pięknem, skoro ten wszechświat taki cudowny człowiekowi jako dom doczesny przygotował. Mawiała, że im więcej dzieł Bóg stwarzał, tym więcej przyszłych uwielbień od Niepokalanej odczuwał, a im więcej widział u Niej zachwytu, tym piękniejsze stwarzał dzieła… ‒ Ciociu, zaraz, w głowie mi się to nie mieści! ‒ nie nadążałam za prawidłami tej kuchennej teologii, więc delikatnie przerywałam to ciocine uwielbienie. ‒ Oj tam, w mojej też się nie mieści ‒ tłumaczyła ciocia ‒ ale sercem czuję, że dla Niego to było możliwe, bo jest Panem czasu
i tylko On potrafi prawa natury tak zawiesić. I czuję, że takie rzeczy to tylko z najczystszej, ponadnaturalnej miłości się biorą.
Właściwie to ciocia Leonia modliła się  przez cały czas. Tylko że nie głośno, ale cichą pracą… Zamiast krytykować kogoś wolała pomodlić się dla niego o łaskę na miarę czasów, w których Opatrzność Boża kazała mu żyć… ‒ A czemu Ty, Ciociu, ludzi nie obgadujesz? ‒ zapytałam któregoś dnia, nie mogąc się nadziwić, że nie pozwalała mówić źle o kimś, kogo przy rozmowie nie było. ‒ A bo i po co? Dość się całe życie nasłuchałam tego jadu języka ludzkiego, bez pożytku wypluwanego, bez miłości. Z każdego słowa zdać mi przyjdzie rachunek, i co ja wtedy Panu Bogu powiem? Że zamiast dobrym słowem bliźniego umocnić, to mu jeszcze za plecami dokładałam win? Sama święta nie byłam i teraz się wstydzę. Jak się człowiek nawraca, a zawsze może, to i zwyczaje musi zmienić, żeby wierzącym nie tylko z nazwy, lecz i z uczynków mógł się nazywać.
Uczyła się pilnie na błędach własnych i cudzych. Miała głębokie postanowienie, by już więcej nie podejmować ważnych decyzji przy dźwiękach muzyki ‒ zbyt dobrze wiedziała, jak melodie potrafią wpływać na ludzkie emocje, jak teksty współczesnych utworów mogą zasugerować rozwiązania, których sama w rzeczywistości nie chciałaby podjąć. Błędne decyzje z przeszłości drogo ją kosztowały, gdy zamiast słuchać prostych natchnień Ducha Świętego poszła za podszeptami słodkich głosów artystów chwalących niewierność, zmysłowość, wiarę w moc natury i potęgę zmyślonych bogów…

 

Zajrzyj do nas na FB